W związku z nasilonymi atakami Rosji na Ukrainę w ostatnich tygodniach Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych kilkukrotnie informowało o poderwaniu polskich i sojuszniczych samolotów. Ostatnia taka informacja pojawiła się w sobotę 6 kwietnia w godzinach porannych. Gen. bryg. (rez.) pil. dr hab. Jan Rajchel opowiedział w rozmowie z Wirtualną Polską, na czym dokładnie polegają procedury dotyczące ochrony polskiego nieba.
„Poderwano polskie i sojusznicze myśliwce”. O co chodzi?
Były rektor Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie podkreślił, że nawet w okresie pokoju siły powietrzne pozostają w najwyższym stopniu gotowości. – Samoloty dyżurne służą nie tylko do działań wojennych, ale udzielają również pomocy innym samolotom, które w razie jakiegoś zagrożenia. Chodzi o utratę łączności radiowej, czy orientacji geograficznej. Wtedy samoloty dyżurne są używane do tego, żeby załodze znajdującej się w niebezpieczeństwie pomóc – tłumaczył.
Generał Rajchel zaznaczył, że system dyżurów jest prowadzony stale na określonych polskich lotniskach. Piloci znajdują się w bezpośrednim pobliżu samolotów. W zależności od typu jaki to jest samolot, czas reakcji – od sygnału do podjęcia działań – to jest około 10-15 minut. To kwestia uruchomienia samolotu, kołowania do drogi startowej i startu oraz ewentualnej reakcji – wyjaśnił dodając, że takie procedury obowiązują w nagłych i niespodziewanych sytuacjach.
Rosja atakuje Ukrainę. Co robi polskie wojsko?
Były rektor Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie tłumaczył, że gdy Polska otrzymuje sygnał, że Rosjanie przypuszczają masowy atak na Ukrainę, wówczas samoloty startują wcześniej i są w wydzielonych, określonych strefach dyżurowania w okolicy granicy. – System rozpoznania potrafi śledzić rosyjskie bombowce z których odpalane są rakiety i lot tych rakiet już od samego początku – zapewnił.
Jeśli okazuje się, że zagrożenie jest realne, wówczas jest wysokie prawdopodobieństwo, że w tym samym czasie w powietrzu znajduje się również samolot wczesnego wykrywania i naprowadzania. Do jego zadań należy monitorowanie bliższej przestrzeni powietrznej.
Czytaj też:
Ta transakcja może zakończyć wojnę w Ukrainie. „Oficjalnie nikt o tym nie mówi”Czytaj też:
Macron miał rozzłościć Scholza. Kanclerz Niemiec nie przebierał w słowach