Wtorkowe posiedzenie komisji ds. wyborów kopertowych skończyło się awanturą. Mariusz Kamiński zdecydował się opuścić salę i nazwać przewodniczącego komisji „świnią” po tym, jak Dariusz Joński zapytał go, czy ten był trzeźwy podczas jednego ze spotkań, na którym – jak wynika z zeznań Michała Wypija – zastraszał posłów Porozumienia.
– To są jakieś potworne insynuacje w oparciu o kłamstwa. Ten człowiek zaczął mnie znieważać i obrażać sugerując, że byłem pod wpływem alkoholu na jakimś spotkaniu. Te słowa nigdy wcześniej nie padały. To jest coś niebywałego. To jest straszny skandal. Tak nie wolno traktować świadka – mówił dziennikarzom Mariusz Kamiński po tym, jak opuścił posiedzenie komisji śledczej ds. wyborów kopertowych.
Mariusz Kamiński po kilkunastu minutach zdecydował się jednak wrócić na posiedzenie komisji. Jak tłumaczył, po konsultacji z prawnikami „będzie składał pewne wnioski”. – Jeżeli będzie przestrzegany zgodny z prawem standard przesłuchania, będę w nim uczestniczył – dodał.
Awantura na komisji. Kamiński wyszedł i wrócił
– Przewodniczący w sposób znieważający skierował wobec mnie niepoparte niczym insynuacje. Poseł Michał Wypij nie sformułował tego w ten sposób. To tak prymitywne, prostackie, że tego tolerować nie można. Zeznania wypija nie są prawdziwe, ale nie padły tam takie sformułowania – tłumaczył później Kamiński.
Po krótkiej przerwie przesłuchanie wznowiono. Dariusz Joński pytał, czy Mariusz Kamiński groził posłom Porozumienia. – Składam wniosek formalny o wykluczenie przewodniczącego z uwagi na jego skandaliczne zachowanie, znieważające świadka – mówił świadek. Później zaprzeczył, by zastraszał posłów Porozumienia.
Czytaj też:
Kamiński wyszedł z komisji kopertowej. „Jest pan świnią”Czytaj też:
Gorący początek komisji z Kamińskim. „To posiedzenie mogło odbyć się w zakładzie karnym”