Pożar przy Marywilskiej nie był przypadkowy? Najemcy snują teorie spiskowe

Pożar przy Marywilskiej nie był przypadkowy? Najemcy snują teorie spiskowe

Pożar w centrum handlowym przy Marywilskiej
Pożar w centrum handlowym przy Marywilskiej Źródło: PAP / Leszek Szymański
Dla tysięcy najemców z centrum handlowego przy Marywilskiej w Warszawie piekło dopiero się zaczyna. Wielu z nich straciło dorobek całego życia.

W nocy z soboty na niedzielę na warszawskiej Białołęce wybuchł pożar. Zapaliło się centrum handlowe przy ulicy Marywilskiej. A akcji gaśniczej brało udział blisko 250 strażaków a w szczytowej fazie na miejscu pracowało 99 wozów bojowych. Chociaż służbom udało się już opanować sytuację, dla tysięcy najemców to dopiero początek koszmaru.

Warszawa. Piekło najemców z Marywilskiej

W centrum handlowym swoje biznesy prowadzili m.in. Polacy, Wietnamczycy czy Turcy. W przypadku naszych rodaków były to zazwyczaj małe, rodzinne firmy. W centrum handlowym oprócz sklepów z odzieżą były także lokale gastronomiczne i sklepy usługowe. – Piętnaście lat pracy poszło z dymem. Towar, pieniądze, dokumenty. Przecież to jest w większości nie do odtworzenia. Niektórzy tu na trawie bladym świtem siedzieli i płakali. To jest tragedia, która dopiero się rozpoczyna, bo dziś jesteśmy w szoku, ale jak jutro wstanie nowy dzień, to dopiero to chyba do nas dojdzie – powiedział jeden z najemców w rozmowie z dziennikarzem Onetu.

Galeria:
Tyle zostało z centrum handlowego przy Marywilskiej

Podobne relacje słychać również od innych najemców – Jestem od rana na proszkach. Syn jak tylko się rano obudził i się dowiedział, co się stało, to zaczął płakać i dotąd nie przestał. Kolega przed weekendem kupił towar za 300 tys. zł i wszystko miał w boksach. W jedną noc to wszystko stracił – stwierdził pan Robert. – Z mojej dostawy też wszystko spłonęło, niczego nie udało się uratować – dodał.

Pożar przy Marywilskiej nie był przypadkowy?

Sytuacja najemców od wielu tygodni była bardzo trudna. Na początku roku spora grupa właścicieli lokali protestowała przeciwko planowanym podwyżkom czynszu. Ostatecznie udało się dojść do kompromisu i stawki zwiększono o nieco mniejsze kwoty.

Chociaż spór się zakończył, część najemców twierdzi, że pożar nie był przypadkowy. – Kilkanaście hektarów hali spłonęło w jakim czasie? Pół godziny? Ok, to jest branża tekstylna. To się wszystko szybko pali, ale gdzie te wszystkie systemy przeciwpożarowe? Poza tym ochrona tu jest całą dobę. Wszystko na nic? – zastanawiał się mężczyzna, który chciał pozostać anonimowy.

Właściciel innego lokalu podkreślił, że zaledwie kilka dni temu w pobliżu jego lokalu sprawdzano stan grodzi przeciwpożarowych. — Dopiero co sprawdzali i teraz po chwili pożar? To nie jest dziwne? – zastanawiał się.

Niektórzy właściciele lokali wprost sugerują, że doszło do podpalenia a komuś mogło zależeć na tym, by hale zniknęły. – Tutaj wokół deweloperzy budują na potęgę. Osiedla zbliżają się do Marywilskiej 44, a to bardzo atrakcyjny teren – powiedział pan Łukasz. — Chłopie, nie mów takich rzeczy. Tu jest plan zagospodarowania terenu do 2033 r. i o mieszkaniach nie ma tu mowy. Za to jest prokurator. Nie wierzę w to – dodał inny najemca.

Inwestor: Hale przy Marywilskiej zostaną odbudowane

Także przedstawiciele Państwowej Straży Pożarnej Przyznają, że sytuacja jest nietypowa, ponieważ grodzie powinny zadziałać. Tymczasem niektóre z nich były otwarte. Ponadto, pierwszy sygnał do straży wyszedł z systemu czujek, a nie telefonu 112.
— To bardzo dziwna sytuacja, że po kilkunastu minutach pożarem była już objęta taka powierzchnia — stwierdził Mariusz Feltynowski, komendant główny PSP.

Przedstawiciel grupy Mirbud, do której należy Marywilska 44 przekazał, że na razie do władz obiektu nie dotarły żadne informacje o możliwych przyczynach pożaru. Czekają oni na oficjalne wyniki śledztwa. Stanowczo zapowiedział też, że hale zostaną odbudowane
.

Czytaj też:
Co z terenem po spalonym centrum przy Marywilskiej? Inwestor już zabrał głos
Czytaj też:
Pożar centrum handlowego w Warszawie. Na zagrożony teren wtargnął mężczyzna z bronią

Opracowała:
Źródło: Onet.pl