Amerykański dziennik opisał historię Maxima Leha, młodego uchodźcy z Ukrainy, który kilka lat temu zdecydował się zamieszkać w Warszawie. Do stolicy trafił jeszcze przed inwazją na Ukrainę, gdzie początkowo pracował jako kasjer w supermarkecie. Zdecydował się jednak szukać łatwiejszych i większych pieniędzy.
Nowe zlecenie otrzymał za pośrednictwem komunikatora Telegram. Jego zadaniem było malowanie graffiti w przejściach podziemnych, a także głoszenie haseł „Stop NATO” i podobnych, za co otrzymywał około 7 dolarów w kryptowalutach. Kolejne zadania wyznaczał mu mężczyzna, który przedstawiał się jako Andrzej. Chciał, by Maxim montował kamery wzdłuż linii kolejowych, którymi dostarczana jest pomoc wojskowa dla Ukrainy.
Otrzymują „misje” za pośrednictwem Telegrama. Tak zaczyna się praca dla Rosjan
„The Wall Street Journal” podaje, że wspomniany Andrzej był w rzeczywistości przykrywką dla rosyjskiej jednostki wywiadowczej, która od końca 2022 roku rekrutowała takich jak Leha. Młodzi ludzie, którzy chcieli szybko dorobić, wykorzystywani byli do pracy szpiegowskiej. Maxim został aresztowany kilka tygodni później wraz z grupą kilkunastu innych osób, a pod koniec 2023 roku usłyszał wyrok sześciu lat więzienia.
Choć nie jest jasne czy taka działalność przyczyniła się bezpośrednio do rosyjskich ataków na dostawy zachodniej broni, to jest niemal pewne, że część nagrań została wykorzystana przez obce służby. Zdaniem zachodnich urzędników, działań tych nie wolno lekceważyć, bo są one elementem zestawu narzędzi, którymi Kreml posługuje się stosunkowo niewielkim kosztem.
Ukrainiec szpiegował dla Rosji. Miał tego pełną świadomość
Leha przyznaje, że miał świadomość pracy dla Rosjan, a łatwe pieniądze pozwalały mu zignorować obawy o zdradę ojczyzny. Dziennik ujawnia także inne z jego zadań. Andrzej kazał mu wzniecić pożar w pobliżu ukraińskiej firmy transportowej w Białej Podlaskiej. Kiedy jednak Leha przybył na miejsce, przypomniał sobie radę ojca, aby „nie budował swojego szczęścia na cudzym nieszczęściu”. Postanowił więc posmarowć ogrodzenie węglem drzewnym, żeby wyglądało na zniszczone przez ogień. Następnie zrobił zdjęcie i wysłał Andrzejowi.
„Obecnie Rosja wykorzystuje platformy takie jak Telegram do rekrutacji młodych, marginalizowanych osób – często imigrantów i głównie mężczyzn – do podejmowania szkodliwych aktów szpiegostwa i sabotażu. Takie podejście – tanie i ryzykowne dla moskiewskich służb – pozwala Rosji podsycać nastroje antyzachodnie i zdobywać potencjalnie ważne informacje wywiadowcze” – czytamy na łamach „WSJ”.
Nowa kampania Rosji. Rekrutują także na terenie Polski
Amerykańscy dziennikarze zwracają uwagę, że przypadek Leha przedstawia obraz nowej kampanii, jaką prowadzi Rosja w Europie. Historia Maxima nie jest jedyna. Andrzej zrekrutował też 20-latka spod Moskwy, studentkę z Białorusi i nastolatkę z Ukrainy.
Spośród 16 aresztowanych osób, których historie przytacza „WSJ” 14 zawarło ugodę i przyznało się do zarzutów o szpiegostwo w zamian za karę więzienia od dziewięciu miesięcy do sześciu lat. Jeden został umieszczony w zakładzie poprawczym dla nieletnich.
Czytaj też:
Pożary w Polsce a internetowe wyzwanie. Szef BBN z zaskakującą teząCzytaj też:
Pożar hali przy Marywilskiej. Większość kupców nie była od tego ubezpieczona