– Robert, chodź tutaj! – miał usłyszeć premier Słowacji. Robert Fico podszedł do osób, które zgromadziły się przed domem kultury w miejscowości Handlova, gdzie odbywało się wyjazdowe posiedzenie rządu. Po chwili padły strzały. Zamachowiec, 71-letni Juraj C., został natychmiast obezwładniony. Ochroniarze podnieśli słowackiego premiera, przenieśli go do rządowej limuzyny, która ruszyła w stronę pobliskiego szpitala. Następnie Fico został przewieziony śmigłowcem do Bańskiej Bystrzycy, gdzie przeszedł dwie operacje. Jego stan wciąż jest bardzo poważny.
Ze słowackim premierem solidaryzują się przywódcy z całego świata. Ustępująca prezydent Zuzana Čaputová oświadczyła, że atak na Ficę to "atak na demokrację", i apelowała do liderów wszystkich ugrupowań politycznych o "uspokojenie emocji". Minister gospodarki Denisa Sakova przekazała natomiast, że zwiększona ochrona ministrów będzie tematem posiedzenia rządu, a niektórzy są już „bardziej zabezpieczeni”. Członkowie słowackiego rządu przyczyn ataku upatrują w „nagonce”, której ofiarą ich zdaniem był Fico.
– Mamy wyniki tego, co działo się w ostatnich miesiącach – atakował dziennikarzy słowacki minister finansów.
Lekcja dla polskich służb? Były szef BOR: Nie może być takiej sytuacji
Po ataku pojawiły się również pytania, czy słowackie służby zareagowały wystarczająco szybko, skoro sprawca zdołał oddać kilka strzałów. A także o to, czy polscy politycy są chronieni wystarczająco.
– Żyjemy od tragicznego zdarzenia do tragicznego zdarzenia. Coś się wydarzy, to jest larum, szukanie błędów, ale po dwóch, trzech tygodniach wszystko cichnie – mówi „Wprost” generał Andrzej Pawlikowski, były szef BOR (obecnie SOP) oraz zastępca dyrektora Instytutu Studiów Strategicznych na Akademii Sztuki Wojennej. – Doskonale wiemy, że aktów terroru, zabójstw polityków, mieliśmy w historii świata współczesnego wiele – dodaje, przypominając zamach na izraelskiego premiera Icchaka Rabina czy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
– Nie zauważyłem w ciągu swojej kariery, realizując zadania w służbach, aby z tego typu tragicznych zdarzeń wyciągano wnioski, które miałyby na celu usprawnienie systemów bezpieczeństwa – przyznaje były szef BOR. – Gdy szefowie służb, czy też eksperci, próbują wprowadzić zmiany, to niestety zderzają się z wieloma problemami natury politycznej – dodaje.
Według generała Pawlikowskiego, jedną z kluczowych zmian, którą należy wprowadzić, jest prawne zobligowanie osób ochranianych do tego, aby wykonywały polecenia funkcjonariuszy.
– Nie może być tak, że minister decyduje, kiedy chce być ochraniany. Może napisać pismo, że rezygnuje z ochrony i jechać na wakacje, co się w przeszłości zdarzało – zauważa.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.