Ukraińcy mówią nam, czemu nie jadą walczyć. „Już raz rzuciłem całe swoje życie”

Ukraińcy mówią nam, czemu nie jadą walczyć. „Już raz rzuciłem całe swoje życie”

Ukraińscy żołnierze na froncie
Ukraińscy żołnierze na froncie Źródło: Newspix.pl / Madeleine Kelly/ZUMA Press Wire
Czego mam bronić? Nieistniejącego domu? Nieistniejącej rodziny? – zastanawia się Dima. Jest wśród tych, którzy nie zmierzają wracać do Ukrainy, żeby wstąpić do armii.

500 tysięcy. O takiej liczbie brakujących żołnierzy mówił pod koniec grudnia naczelny dowódca ukraińskich sił zbrojnych Walerij Załużny. Ponad 600 tysięcy. Tyle mężczyzn w wieku poborowym miało uciec z Ukrainy od początku rosyjskiej inwazji. Niektórzy, przebrani za kobiety albo duchownych, ukryci w samochodowych schowkach, wpadali na przejściach granicznych w ręce służb. Niektórzy tonęli w rzece na granicy z Rumunią, ginęli w górach, niektórzy z fałszywymi dokumentami próbowali przekroczyć granicę z Polską. Tysiące wyjechały jednak wcześniej, znacznie wcześniej, a za granicą żyją od lat

Dima: Już raz rzuciłem całe swoje życie. Nie celowo, bo nie wiedziałem, że do Sewastopola nigdy nie wrócę. I mam to zrobić po raz drugi? Pytanie, za co miałbym walczyć? Nie znajduję odpowiedzi. Moje całe życie jest w Polsce, nie mam w Ukrainie dosłownie niczego. Ani majątku, ani rodziców, niczego, co mogłoby mnie skłonić do powrotu.

Ukraina desperacko potrzebuje nowych ludzi na froncie, gdzie średnia wieku przekracza już 40 lat, dlatego w życie weszło nowe prawo mobilizacyjne. I pojawiły się pytania, co z Ukraińcami, których w kraju nie ma. Przed konsulatami w Polsce ustawiły się długie kolejki mężczyzn. Najpierw słyszeli o „awarii systemu”, później, że urzędnicy nie przyjmują już dokumentów od mężczyzn w wieku poborowym, bo ci po nowe dokumenty będą musieli jechać do Ukrainy. Jednak potem mogliby już do Polski nie wrócić.

Nikita: Mnóstwo osób z mojej generacji poszło na front. Mi też to przychodziło do głowy, ale nie znalazłem w sobie wystarczająco dużo odwagi, poświęcenia, czegoś mi zabrakło. Czuję się odpowiedzialny za siostrę, która przyjechała do Polski. Jeżeli coś stałoby się mojemu tacie, który jest w wojsku, byłbym jedynym mężczyzną w rodzinie. Ale gdy mówię to głośno, myślę sobie, że to i tak niewystarczające przyczyny, że to mnie nie usprawiedliwia.

Wśród tych, którzy do armii nie zmierzają iść, są Dima i Nikita*.

Artykuł został opublikowany w 22/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.