Decyzja prezydenta Warszawy w sprawie usuwania z urzędów miejskich symboli religijnych wywołała lawinę komentarzy. Zdziwienia nie krył m.in. marszałek Sejmu, Szymon Hołownia z Polski 2050, twierdząc, że o ile sam jest człowiekiem, który nie będzie wieszał krzyży w miejscach publicznych, o tyle nie uważa, być dziś w Polsce była potrzeba kolejnej wojny.
Były prezydent Bronisław Komorowski poszedł o krok dalej i wyznał w Polsat News, że już mamy do czynienia z „wojną krzyżową”, a także gigantycznym prezentem zrobionym konkurencji politycznej, która będzie to „skwapliwie wykorzystywała na tysiąc sposobów”.
Choć Rafał Trzaskowski ma inną optykę i przekonywał, że „nie zamierza prowadzić żadnej krucjaty”, a likwidowanie symboli religijnych z urzędów i biur miejskich ma na celu jedynie „uporządkowanie sytuacji”, duchowni nie mają złudzeń, że czas zabierania się na „religijne” porządki w stolicy – jest nieprzypadkowy – wymuszony trwającą kampanią przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
– Podczas konferencji prasowej prezydent kluczył. Nie był w stanie wyjaśnić, dlaczego chce usuwać krzyże. Brnął, że zależy mu na równouprawnieniu i zakazie dyskryminacji, ale przecież zrobił dokładnie odwrotnie – tłumaczy „Wprost” ks. Jacek Prusak.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.