Jakub Mielnik, „Wprost”: Śledzi pan trwający w Polsce festiwal wzajemnych oskarżeń polityków o to, kto jest agentem Moskwy?
Jan Machaček: Tak. To jest dla nas zupełnie niewyobrażalne zjawisko.
W Czechach jest taki stereotyp Polaków, że wy zawsze bohatersko walczycie z Rosjanami i że jest to część waszej tożsamości narodowej. Dlatego, gdy wasz premier tweetuje, że Kaczyński i jego partia to rosyjscy agenci, a opozycja rewanżuje się tym samym Tuskowi czy innym politykom obozu rządzącego, to dla nas, Czechów jest to bardzo zabawne.
A nie jest to przypadkiem efekt tego, że mamy do czynienia z takim nagromadzeniem rozmaitych kryzysów, że straciliśmy już rozeznanie, które z nich są istotnymi problemami?
Rzeczywiście, mamy wielki kłopot z ustaleniem priorytetów. Nie możemy przecież być jednocześnie światowym liderem walki ze zmianami klimatycznymi i zajmować się konsolidacją finansów publicznych. Nie da się szybkiej transformacji energetycznej pogodzić z koniecznością zwiększania zdolności obronnych Europy, nawołując przy okazji do oszczędności budżetowych. To po prostu nie jest kompatybilne.
To jakie powinny być te priorytety?
Priorytetem numer jeden jest Ukraina i Rosja. Należy powstrzymać rosyjską agresję i obronić Ukrainę jako niepodległe państwo, które ma szansę przetrwać gospodarczo. Bez osiągnięcia tego celu, Europa znajdzie się w niebezpieczeństwie. Żeby mu zapobiec, warto poczekać trochę z polityką klimatyczną. A my chcemy prowadzić wszystkie wojny na raz. W taki sposób żadnej z nich nie wygramy.
Pan mówi o poważnych korektach długofalowych planów, w które zainwestowano wiele pieniędzy i politycznego autorytetu. Polowanie na rosyjskich agentów wydaje się prostsze i bardziej nośne medialnie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.