Mariusz Majewski wrócił do Polski po trzech miesiącach w kongijskich więzieniach. Podróżnik usłyszał wcześniej wyrok dożywotniego pozbawienia wolności w związku z rzekomym szpiegostwem. O okolicznościach zatrzymania i pobycie w zakładach karnych opowiedział w rozmowie z Polskim Radiem.
Kongo. Mariusz Majewski wrócił do Polski
– Czuję się przede wszystkim zadowolony, że jestem już w domu. To, że jestem tu dzisiaj – żywy – uważam za cud – przyznał Majewski. Podkreślił, że kiedy usłyszał wyrok, stracił nadzieję na to, że cała sytuacja może zakończyć się dla niego pomyślnie.
Podróżnik poinformował, że w trakcie odbywania kary doświadczył przemocy i poniżania. – Znęcano się nade mną, wielokrotnie grożono mi śmiercią. Tam był problem z jedzeniem, byliśmy głodni, nie było wody do picia i nie miałem swoich leków – relacjonował w rozmowie z rozgłośnią. Przyznał też, że po upływie pierwszego miesiąca „po prostu przestał jeść”.
Podróżnik o „niefortunnej dyplomacji” Andrzeja Dudy
Majewski zapewnił, że wszystkie zarzuty, jakie mu przedstawiono, zostały wymyślone. – Wyobraźnia prokuratora nie miała granic – zauważył. Kongijski wymiar sprawiedliwości twierdził między innymi, że 52-latek z Polski robił na miejscu zdjęcia strategicznych punktów, co miało potwierdzać jego nieczyste intencje. Podróżnik przekazał jednak, że nie mógł nic sfotografować, ponieważ został zatrzymany niedługo po wylądowaniu.
Zapytany o kontekst wydarzeń, nawiązał do tegorocznej wizyty Andrzeja Dudy w Rwandzie. – Jego niefortunna dyplomacja spowodowała to, że mieszkańcy Demokratycznej Republiki Konga uważają, że jesteśmy zaangażowani nie tylko politycznie, ale również militarnie w konflikt, który ten kraj prowadzi na wschodzie, na terenach okupowanych przez Rwandę – ocenił Majewski.
Czytaj też:
Maciej Orłoś ostro skrytykował Andrzeja Dudę. „Ręce opadają”Czytaj też:
Burza po decyzji prezydenta ws. śląskiego. „Gańba fest”, „kuriozalne”