Matka zgłosiła policji awanturę rodzinną. Na jaw wyszło coś strasznego

Matka zgłosiła policji awanturę rodzinną. Na jaw wyszło coś strasznego

Radiowóz, zdjęcie ilustracyjne
Radiowóz, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / OleksSH
33-latka zgłosiła policji rodzinną awanturę. Funkcjonariusze zauważyli jednak poparzonego półtorarocznego chłopca. Rodzicom postawiono zarzuty. Dodatkowo ojciec miał też pobić starsze dziecko.

Półtoraroczny chłopiec z Karlina (woj. zachodniopomorskie) trafił do szpitala z poparzeniami twarzy, szyi i klatki piersiowej. Policję poinformowała matka dziecka, która zgłosiła awanturę rodzinną. Uwagę służb zwrócił jednak stan chłopca. 33-latka powiedziała, że podczas przepychanek z ojcem dziecka oblała niechcący dziecko gorącą zupą. Obrażenia chłopca nie były jednak świeże – podało TVP3 Szczecin.

Zarzuty dla matki i ojca poparzonego chłopca

Kobieta razem z 40-letnim mężczyzną zostali zatrzymani. Prokuratura wszczęła śledztwo ws. znęcania się nad dziećmi i narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Monice S. i Mariuszowi J. postawiono ostatecznie zarzuty nienależnego sprawowania opieki nad półtorarocznym synkiem, narażenia go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także nieudzielenia pomocy poparzonemu dziecku.

Radio Szczecin podało, że mężczyzna jest także podejrzany o pobicie starszego, 3-letniego synka. Wobec matki chłopca zastosowano dozór policyjny, a w sprawie ojca skierowano do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie. Rodzicom grozi do pięciu lat więzienia. Wobec rodziny prowadzona była procedura Niebieskiej Karty. Wobec dziecka podejrzewano sepsę, chłopiec miał wysoką gorączkę. Obecnie nie ma zagrożenia życia 1,5-latka.

Zachodniopomorskie. Nowe informacje ws. dramatu w Kalinie

33-latka nie przyznała się do winy – podał Fakt. Monika S. miała tłumaczyć, że nie wezwała pomocy, bo zabronił jej tego jej partner. – Straszył ją, że jak to wyjdzie na jaw, to na pewno im odbiorą dzieci. Powiedział, że to zwykłe lekarstwa trzeba kupić i nimi smarować, i wszystko będzie dobrze – wyjaśniał prokurator rejonowy.

40-latek częściowo przyznał się do jednego z zarzutów. – Tłumaczył, że nie poszedł z synkiem do lekarza, bo wierzył w zapewnienia teściowej, że wystarczy smarowanie maścią i nic złego dziecku się nie stanie. Do spowodowania lekkich obrażeń u starszego dziecka się nie przyznaje. W jego ocenie jest dobrym ojcem – powiedział prok. Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Czytaj też:
Ciała czterech osób w pustostanie na Woli. Zatrzymano drugiego mężczyznę
Czytaj też:
Porwali 18-latkę i kazali jej w lesie kopać dla siebie grób. Mieli na sumieniu o wiele więcej

Źródło: Fakt / TVP3 Szczecin / Radio Szczecin