Wojsko we współpracy z myśliwymi. „To bardzo chybiony pomysł”

Wojsko we współpracy z myśliwymi. „To bardzo chybiony pomysł”

Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz i Łowczy Krajowy, przewodniczący Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego Eugeniusz Grzeszczak podczas uroczystego podpisania porozumienia o współpracy pomiędzy MON a PZŁ
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz i Łowczy Krajowy, przewodniczący Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego Eugeniusz Grzeszczak podczas uroczystego podpisania porozumienia o współpracy pomiędzy MON a PZŁ Źródło:PAP / Albert Zawada
Władysław Kosiniak-Kamysz, Szef MON, podpisał w środę porozumienie z myśliwymi. Środowisko odtrąbiło sukces, ale prozwierzęce organizacje mają wątpliwości. Alarmują, że to może wyrządzić więcej szkód niż pożytku.

— Myślistwo to wielka tradycja i historia, to dbanie o dobrostan, szacunek dla przyrody i umiejętność gospodarowania zasobami naturalnymi – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier, szef Ministerstwa Obrony Narodowej po podpisaniu porozumienia o współpracy resortu obrony z Polskim Związkiem Łowieckim.

Jego zdaniem to „bardzo ważny moment dla sił zbrojnych Rzeczypospolitej, dla Ministerstwa Obrony Narodowej i dla bezpieczeństwa państwa polskiego”.

— Chcemy skorzystać i zagospodarować umiejętności myśliwych, którzy mają przeszkolenie i pozwolenie na broń. Wielu z myśliwych w Polsce ma ogromne przygotowanie i rozpoznanie w terenie. Chcemy promować służbę wojskową, bycie żołnierzem Wojska Polskiego wśród myśliwych, wśród członków Polskiego Związku Łowieckiego, do czego wszystkich zachęcamy – zachęcał minister MON.

Na podpisaniu porozumienia obecny był także wiceszef resortu, Stanisław Wziątek. Jak stwierdził, „polska racja stanu wymaga, abyśmy byli jednością działania, abyśmy wykorzystywali potencjał obronny, który jest wokół nas. A takim potencjałem są polscy myśliwi” – powiedział i dodał, że to „136 tysięcy Polek i Polaków, którzy mają wyjątkowe umiejętności, to osoby, które posiadają broń, potrafią się nią posługiwać i są sprawni w działaniu”.

Te słowa wzbudziły poruszenie w środowiskach prozwierzęcych.

Izabela Kadłucka z Niech Żyją!: To bardzo chybiony pomysł

Jak stwierdziła Izabela Kadłucka, biolożka, prezeska Fundacji Niech Żyją!, zawarcie porozumienia z myśliwymi to „chybiony pomysł”. – Myśliwi to starzejąca się grupa, bez regularnych, cyklicznych badań lekarskich i psychologicznych, grupa, która ma na sumieniu wiele wypadków z bronią, niewinnych śmierci, zranień i kalectwa. Czy ta grupa ma być wykorzystana dla zwiększenia poziomu bezpieczeństwa i obronności naszego kraju? W mojej ocenie bardzo chybiony pomysł, dopóki myśliwi nie będą regularnie badani przez lekarzy i psychologów – mówiła „Wprost” działaczka.

Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz podpisując porozumienie o współpracy z PZŁ zapewnił o dobrym przygotowaniu myśliwych do roli obronnej kraju i o ich dobrym wyszkoleniu. Jak wskazała Izabela Kadłucka, te zapewnienia są jednak dalekie od rzeczywistości. – Przede wszystkim należy brać pod uwagę to, że średnia wieku polskich myśliwych to 52 lata. Wielu z nich to osoby po 60. roku życia, a więc daleko poza wiekiem poborowym – wskazała.

Myśliwi są największą grupą cywilnych użytkowników broni w Polsce. Obecnie wydanych jest blisko 135 tysięcy pozwoleń na broń do celów łowieckich na 287 tys. wszystkich pozwoleń, regulowanych przez ustawę o broni i amunicji (także do celu ochrony osobistej, osób i mienia, sportowego, rekonstrukcji historycznych, kolekcjonerskiego, pamiątkowego i szkoleniowego) – to 47 procent cywilnych użytkowników.

— To jedyna grupa użytkująca broń w terenie otwartym, której nie obowiązują okresowe badania lekarskie i psychologiczne. Oznacza to, że wielu z nich poluje od lat nie przechodząc żadnych badań, za wyjątkiem tych pierwszych, kiedy ubiegali się o pozwolenie na broń. Taki ustawowy obowiązek powinien stać się oczywistą prawną normą, standardem, który znacząco zwiększyłby bezpieczeństwo milionów obywateli, powszechnie korzystających z lasów, łąk i pól – zaznaczyła prezeska Niech Żyją!.

Kosiniak-Kamysz o dobrym wyszkoleniu myśliwych. Kadłucka: To fikcja

W komentarzu po podpisaniu porozumienia Władysław Kosiniak-Kamysz wspominał o tym, że myśliwi „posiadają nie jeden rodzaj broni, nie jedno przeszkolenie, ale dziesiątki lat doświadczenia”.

Zdaniem prozwierzęcych działaczy, szef MON minął się z prawdą.

— Dobre wyszkolenie myśliwych, o którym przekonuje wicepremier Kosiniak-Kamysz, to fikcja. W rzeczywistości wśród myśliwych powszechnie kuleje wymóg treningów strzeleckich. Prawnie taki obowiązek w ogóle nie istnieje – mówiła Izabela Kadłucka.

Dodała, że jedyny obowiązek myśliwych, jaki wynika z suchego zapisu w regulaminie, to obowiązek tak zwanego przystrzelania broni raz w roku, czyli sprawdzenia jej użyteczności. – I jedynie taki obowiązek wykonuje zdecydowana większość myśliwych; mowa o ponad 80 procent z nich, zgodnie z szacunkami samych myśliwych. Tylko bardzo niewielki odsetek z nich trenuje użycie broni na strzelnicach – powiedziała.

Kadłucka przywołała także przykład, zgodnie z którym na ponad 3000 myśliwych polujących w okręgu białostockim tylko 15 szkoli się stale i bierze udział w zawodach strzeleckich, a około 50 robi to jedynie 2 lub 3 razy w roku. – Cała reszta nie szkoli się wcale. Oznacza to, że faktycznie mniej lub bardziej przeszkolonych myśliwych w tym okręgu jest tylko od 0,5 procent do 2 procent. Od samych myśliwych słyszymy komentarze, że zdecydowana większość z nich ma problem z trafieniem na 100 metrów, nawet z podpórką na broń, o strzelaniu do ruchomego celu nawet nie wspominając – przekazała.

Brak okresowych badań myśliwych to konsekwencje dla zwierząt i ekosystemu

Czy taka współpraca nie odbije się rykoszetem na środowisku i dzikich zwierzętach? Prezeska Niech Żyją! w odpowiedzi stwierdziła, że najbardziej problematyczny może okazać się przede wszystkim brak wspomnianego obowiązku okresowych badań myśliwych.

— Taki stan rzeczy powoduje niewyobrażalną skalę ranienia dzikich zwierząt, przez nieudolnie i nieodpowiednio oddany strzał. Ranione zwierzęta uciekają w popłochu, tak daleko, na ile starczy im sił i konają w męczarniach, zaszyte w zaroślach – wyjaśniła biolożka.

— Często myśliwi ich nie odnajdują. Nie mają też obowiązku takich zdarzeń odnotowywać. Inną, poważną konsekwencją słabego przeszkolenia myśliwych i braku aktualnych badań jest mylenie gatunków zwierząt, na które polują. Nie dość, że powszechnie mylą ptaki łowne z chronionymi, zabijając te drugie, to z przysłowiowym „dzikiem” potrafią pomylić żubra, łosia, konia, krowę, czy nawet człowieka – stwierdziła.

Dodajmy, że myśliwi badają się tylko raz, a stan ich zdrowia w późniejszym czasie nie podlega już weryfikacji. – Przecież może się zdarzyć, że myśliwy może ulec urazowi narządu wzroku, wypadkowi samochodowemu, przejść operację, wylew, udar, czy zachorować na chorobę psychiczną – wymieniła zagrożenia prezeska Niech Żyją.

— Wszyscy podlegamy procesom starzenia się i niebezpiecznym jest pozostawienie dostępu do broni komuś, kto może niedowidzieć, niedosłyszeć, czy mieć zmiany osobowości czy pamięci. Znany jest przypadek, gdzie myśliwy, z powodu problemów z pamięcią, zostawił swoją broń na klatce schodowej – powiedziała i dodała, że w jej ocenie myśliwi po 40. roku życia powinni mieć regularne, cykliczne badania lekarskie i psychologiczne co 3 lata.

„Czy minister Kosiniak-Kamysz odnosi się do nieistniejących statystyk?”

Swoje wątpliwości naszej redakcji przekazała również Anna Gdula z Fundacji na Rzecz Kontroli Obywatelskiej LEX NOVA.

— Zastanawiające jest, na jakiej podstawie minister Kosiniak-Kamysz wnioskuje o umiejętnościach myśliwych, mających w jego opinii poprawić obronność naszego kraju. Czy bierze pod uwagę liczne pomyłki, kiedy myśliwi mylą ludzi lub zwierzęta gatunków chronionych z dzikiem? Czy odnosi się może do nieistniejących statystyk mówiących o odsetku zwierząt, do których myśliwi oddają niecelne strzały i pozostawiają na powolna śmierć w męczarniach? – pytała Anna Gdula. – Czy minister Kosiniak-Kamysz w ogóle zamierza sprawdzić, jakich ludzi ma w szeregach tego wsparcia militarnego? – powątpiewała działaczka.

PZŁ o szczegółach porozumienia

Redakcja „Wprost” o porozumienie zapytała Wacława Matyska, rzecznika prasowego Polskiego Związku Łowieckiego. Wymienił, co konkretnie organizacja ma robić na rzecz poprawy bezpieczeństwa państwa.

„Działania Polskiego Związku Łowieckiego w systemie bezpieczeństwa państwa będą opierały się między innymi na: wzajemnej wymianie informacji pomiędzy strukturami PZŁ a organami administracji publicznej i Sił Zbrojnych w ramach systemu ostrzegania i alarmowania oraz upowszechnianie wiedzy na temat bezpieczeństwa i obronności, udziału myśliwych w systemie ochrony ludności i obrony cywilnej na przykład podczas poszukiwania osób zaginionych, udzielaniu pierwszej pomocy czy pomoc w ewakuacji i rozśrodkowaniu ludności” – czytamy w komunikacie przesłanym do naszej redakcji.

„Cieszy nas, że polscy myśliwi i ich działalność na rzecz ochrony środowiska, ale także na rzecz państwa polskiego została dostrzeżona. Zawarcie porozumienia potwierdza, że łowiectwo to nie tylko spędzanie wolnego czasu na łonie natury czy też hobby, ale przede wszystkim zaangażowanie i odpowiedzialność członków Zrzeszenia za sprawy państwa” – dodał w oświadczeniu Matysek.

Rzecznik odniósł się także do zarzutów, które pojawiają się w opinii publicznej w związku z brakiem okresowych badań psychologicznych i lekarskich dla myśliwych. „Należy zauważyć, że brak jest uzasadnienia przeprowadzenia takich badań, ponieważ żaden z wypadków, które wydarzyły się na przestrzeni ostatnich lat, nie był spowodowany złym stanem zdrowia myśliwego” – przekazał Matysek.

Czytaj też:
Finansowe tajemnice Polskiego Związku Łowieckiego. Tak myśliwi unikają odpowiedzi
Czytaj też:
Leśnicy ujawniają, ile zarabiają na polowaniach. „Poczuj się jak prezydent Mościcki”