Niedawno miała miejsce konferencja prasowa szefa resortu obrony narodowej – Władysława Kosiniaka-Kamysza. Wicepremier powiedział, że w maju żołnierze użyli broni w systemie alarmowym około 700 razy. Dziennikarze ustalili, ile dokładnie strzałów ostrzegawczych padło od stycznia do czerwca bieżącego roku.
Tyle sztuk amunicji zużyło wojsko na granicy polsko-białoruskiej
Każdego dnia straż graniczna i wojsko zmagają się z falami migrantów, którzy próbują przedrzeć się na terytorium Polski. Niedawno jeden z cudzoziemców dźgnął polskiego żołnierza w okolice klatki piersiowej. Ponad tydzień później 21-letni sierżant zmarł w szpitalu wojskowym w Warszawie.
Głośnym echem odbiła się także publikacja Onetu, który poinformował, że na granicy aresztowano trzech żołnierzy. Pod koniec marca oddali oni strzały ostrzegawcze w kierunku migrantów. O zdarzeniu Żandarmerię Wojskową poinformowała straż graniczna. To, na co zwraca uwagę wiele osób, to zastosowany sposób zatrzymania – żołnierze zostali zakuci w kajdanki. Wszyscy są obecnie na wolności, jednak dwóm wojskowym postawiono zarzut.
Dziennikarze „Rzeczpospolitej” skontaktowali się z wydziałem prasowym ministerstwa obrony narodowej, by zapytać, ile razy żołnierze użyli broni na granicy z Białorusią w 2024 roku. Dane obejmują okres od 1 stycznia do 6 czerwca. Wynika z nich, że padło 1190 strzałów ostrzegawczych (i tyle samo amunicji zużyto).
Dziennik przypomina też, że tylko raz, w okolicy jeziora Topiło (województwo podlaskie), kula odbiła się i rykoszetem trafiła migranta. Był to obywatel Syrii, którego zabrano do pobliskiego szpitala.
Odwołanie prok. Janeczka. „Dowiedziałem się o szczegółach wydarzenia dopiero z mediów”
Aresztowanie żołnierzy i doprowadzenie do prokuratury wywołało oburzenie opinii publicznej. – W ostatnim czasie nasi żołnierze szereg razy byli zaatakowani przez napastników ze strony białoruskiej. Bulwersujące jest to, w jaki sposób doszło do zatrzymania, de facto aresztowania. Było to bardzo ostre zatrzymanie. Żołnierze to dziś obrońcy granic Polski, pełnią służbę w bardzo trudnych i nieprawdopodobnie wyczerpujących psychicznie warunkach. (...) Jest to sprawa, która musi zostać wyjaśniona – tak do sprawy odniósł się prezydent Andrzej Duda.
W piątek premier Donald Tusk podjął decyzję o odwołaniu prok. Tomasza Janeczka, zastępcy prokuratora generalnego. W czwartek natomiast mecenas Roman Giertych podał, że to „zaufany prokurator Zbigniewa Ziobry”.
6 czerwca pojawiło się też oświadczenie prok. Janeczka. „Oświadczam, że dowiedziałem się o szczegółach tego wydarzenia dopiero z mediów” – przekazał za pośrednictwem platformy X (wpis pojawił się na profilu niezależnego stowarzyszenia prokuratorów).
„Odwołanie prokuratora, który nie miał prawa nadzoru nad pionem wojskowym”
7 czerwca „Ad Vocem” po raz kolejny odniosło się do decyzji Tuska. To „odwołanie prokuratora, który nie miał prawa nadzoru nad pionem wojskowym” – stwierdzono. Wcześniej zast. PG przekonywał, że z powodu „blokady wprowadzonej przez Adama Bodnara” nie otrzymał przez ponad półtora miesiąca żadnej informacji o „zajściach na granicy, jak i o późniejszych krokach procesowych podjętych przez prokuratora”.
twitterCzytaj też:
Ziobro uderza w Tuska. „Śmierć żołnierza to rezultat działań rządu”Czytaj też:
Tragiczny finał poszukiwań polskiego żołnierza. Szkielet znaleziony w bunkrze