Proces porywaczy i zabójców Krzysztofa Olewika

Proces porywaczy i zabójców Krzysztofa Olewika

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przed płockim sądem okręgowym rozpoczął się proces 11-osobowej grupy przestępczej, której członkowie odpowiadają m.in. za uprowadzenie i zabójstwo 27-letniego Krzysztofa Olewnika, syna przedsiębiorcy branży mięsnej z Drobina (Mazowieckie).

Akta sprawy liczą 112 tomów. Wyznaczono 23 terminy rozpraw. Oskarżonym, w zależności od zarzucanych im czynów, grozi od kilku lat więzienia do dożywocia.

Jeden z dwóch głównych oskarżonych o zabójstwo, Sławomir K., który jako pierwszy składał przed sądem wyjaśnienia, przyznał się do popełnienia przestępstwa wraz z innym oskarżonym - Robertem P. Podkreślił, iż nie brał udziału w uprowadzeniu. Prosił rodzinę Krzysztofa Olewnika o wybaczenie. "Zdaję sobie sprawę, jak wiele zła i bólu wyrządziłem" - oświadczył. Później jednak składanie wyjaśnień przerwał i poprosił o konsultację z adwokatem. Po niej sąd odczytał jego kolejne zeznania, jakie złożył podczas śledztwa.

Sławomir K. relacjonował w nich warunki, w jakich Krzysztof Olewnik był więziony - najpierw w garażu, przykuty łańcuchem do ściany, a potem w podziemnym betonowym zbiorniku na nieczystości. Szczegółowo opowiadał też o tym, w jaki sposób zginął porwany i wskazał miejsce w lesie na terenie gminy Różan (Mazowieckie), gdzie zakopano zwłoki.

Słuchając odczytywanych przez sąd wstrząsających zeznań Sławomira K. obecni na sali rozpraw rodzice i siostry Krzysztofa Olewnika płakali.

Prokurator przedstawiając akt oskarżenia wobec członków grupy, którym postawiono w sumie 66 zarzutów, w tym za inne przestępstwa, powiedział, iż Krzysztof Olewnik był więziony przez porywaczy ze szczególnym udręczeniem, a następnie uduszony, po uprzednim skrępowaniu rąk i nóg oraz nałożeniu foliowego worka na głowę.

Z aktu oskarżenia wynika, iż członkowie grupy, mieszkańcy Drobina pod Płockiem, Warszawy i okolic, w większości już karani w przeszłości, działali szczególnie bezwzględnie. Aby zdobyć pieniądze na utrzymanie więzionego Krzysztofa Olewnika dokonywali m.in. napadów i rozbojów. Jeden z oskarżonych swą ofiarę polewał wrzątkiem.

Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w nocy z 26 na 27 października 2001 roku. Wkrótce potem sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną uprowadzonego. W lipcu 2003 roku okup w wysokości 300 tys. euro przekazano porywaczom. Jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został on zamordowany.

Akt oskarżenia w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika przygotowała Prokuratura Okręgowa w Olsztynie. To dzięki jej działaniom w toczącym się od kilku lat śledztwie pod koniec 2006 roku nastąpił przełom - odnaleziono i zidentyfikowano zwłoki uprowadzonego.

W czerwcu tego roku w areszcie popełnił samobójstwo jeden z podejrzanych, któremu śledczy zamierzali przypisać tzw. sprawstwo kierownicze. To on miał zdecydować o zamordowaniu porwanego. Na ławie oskarżonych zasiada jego żona, która odpowiada za udział w grupie przestępczej o charakterze zbrojnym i ukrywanie dokumentów.

W sprawie niewyjaśnionych zostało dotąd kilka wątków. Według rodziny Krzysztofa Olewnika, nie wykryto dotychczas inspiratorów przestępstwa. Ich zdaniem, są to osoby "na wysokich stanowiskach", powiązane prawdopodobnie z organami ścigania, policją i prokuraturą.

Niewyjaśnionym zdarzeniem jest też zaginięcie w czerwcu 2004 roku 16 tomów akt śledztwa. Dokumenty skradziono w Warszawie wraz z samochodem funkcjonariuszy z wydziału kryminalnego radomskiej komendy wojewódzkiej policji. Policjantom postawiono zarzuty, ale później postępowanie umorzono.

"Zrobimy wszystko, poświęcimy resztę życia, aby wszystkie okoliczności tej zbrodni wyjaśnić" - powiedziała dziennikarzom siostra ofiary, Danuta.

W czerwcu tego roku rodzina Krzysztofa Olewnika założyła fundację, która ma pomagać rodzinom osób porwanych.

pap, ss, ab