Inspektorzy rozpoczęli kontrolę w Komendzie Głównej Policji. To tam będą mogli zbadać stan policyjnego lotnictwa. Katarzyna Nowak, rzeczniczka KGP podkreśliła w rozmowie z portalem tvn24.pl, że „kontrolerzy mają gwarancję pełnej współpracy” ze strony policji. – Oczekujemy ich ustaleń, by usprawnić funkcjonowanie jednostki – podkreśliła.
Co jakiś czas w opinii publicznej pojawiają się nowe informacje związane ze stanem polskiego lotnictwa. I mimo że policja może pochwalić się nowoczesnymi maszynami, takimi jak śmigłowce Black Hawk S-70i, nie ma kto nimi pilotować.
Jeden z oficerów KGP, który chciałby zachować anonimowość przekazał, że sprzęt stoi, bo nie ma obsad załóg. – Wakat w tej jednostce wynosi około 50 procent – mówił dodając, że tego problemu nie da się szybko rozwiązać, gdyż porządne wytrenowanie pilota zajmuje sporo czasu.
„Szara strefa” w policyjnym lotnictwie
Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że policyjni piloci muszą być przygotowani na wielu płaszczyznach. Często bowiem wykonują zadania w ekstremalnych warunkach. Mowa o współpracy z antyterrorystami, transporcie organów do przeszczepu czy gaszeniu pożarów z wysokości.
Od lat jednak polskie lotnictwo znajduje się w swoistej prawnej „szarej strefie”. Jak podaje portal, powodem jest nowe prawo lotnicze uchwalone w 2002 roku. Powstała ustawa, która miała wymóc na ministrach resortu spraw wewnętrznych i obrony narodowej wymóg napisania rozporządzenia regulującego działanie lotnictwa państwowego. Problem w tym, że takie rozporządzenie nigdy nie powstało. W 2004 roku powstała za to nowelizacja ustawy zdejmująca z ministrów taki wspomniany obowiązek.
Piloci zatem mogą legalnie latać dzięki dwóm zarządzeniom KGP. I to właśnie KGP wydaje pilotom ich licencje.
Echa po incydencie na pikniku pod Sarnową Górą
Gorąco w polskim lotnictwie jest od czasów, gdy polską opinię publiczną zelektryzowała wiadomość o użyciu śmigłowca Black Hawk w kampanii wyborczej. Wtedy to, w 2023 roku maszyna pojawiła się na pikniku pod Sarnową Górą (Mazowieckie), a odlatując, piloci zahaczyli o linię wysokiego napięcia.
Piloci, orientując się, że doszło do zniszczeń, nie wylądowali na miejscu, by oszacować straty, ale przelecieli aż do Warszawy. W tej sprawie nadal trwa śledztwo.
Za sterami wspomnianego Black Hawka, gdy doszło do zdarzenia zasiadał pilot Marcin Gwizdowski. Mężczyzna pełnił również funkcję szefa wyszkolenia w zarządzie lotnictwa. Gwizdowski budował swoją karierę w policyjnym lotnictwie, mimo że wcześniej został skazany za śmierć 32-letniego porucznika Roberta Wagnera. Sąd uznał go za winnego popełnienia błędów podczas lotu szkoleniowego i skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Gwizdowski dołączył jednak do policji i zaczął odgrywać kluczową rolę w zarządzie lotnictwa.
Przez konflikty, które pojawiły się w jednostce, wkrótce połowa policjantów wyszkolonych w USA do pilotowania Black Hawków odeszła ze służby. Mimo, że Gwizdowski odszedł już na emeryturę, w kontekście wakatów nic się nie zmieniło.
Oficerowie KGP liczą, że „kontrola NIK pomoże im uzdrowić odziedziczoną po poprzednikach sytuację”.
Czytaj też:
Po kontroli NIK Senat przyjrzy się systemowi ewidencji kierowcówCzytaj też:
NIK wszczęła kontrolę w Funduszu Sprawiedliwości. Kiedy wyniki? Wskazano termin