90-latek wykopał psu dół w ogródku i czekał, aż zwierzę skona. „Trafiłyśmy do piekła”

90-latek wykopał psu dół w ogródku i czekał, aż zwierzę skona. „Trafiłyśmy do piekła”

Piesek Leszek został podany eutanazji
Piesek Leszek został podany eutanazji Źródło:Facebook / Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami
Opolskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami odebrało psa ponad 90-letniemu właścicielowi, który nie chciał dokonać eutanazji cierpiącego czworonoga. „Zacofanie, średniowieczne poglądy” – podkreśliły pracowniczki.

Opolski oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce zamieścił w sieci poruszająca historię. „Trafiłyśmy dzisiaj do psiego piekła. Zacofanie, średniowieczne poglądy i kategoryczny brak przyzwolenia na eutanazję doprowadziły do tego, że pies zgnił żywcem” – podkreślono na wstępie wpisu.

„Straszy, ponad 90-letni pan stwierdził, że pies ma umrzeć sam, że już mu wykopał dół w ogródku, tylko że pies od kilku dni nie zdycha. Ale według właściciela koniec jest już blisko, bo piesek robi pod siebie, śmierdzi, nie ma już świadomości i od wczoraj ma ciągłe drgawki. I że nie wolno bawić się w Boga i zabijać. Że wszystkie jego psy umarły samodzielnie” – czytamy na profilu TOZ Opole.

Skandaliczne zachowanie 90-latka. Pracowniczki TOZ: Wylałyśmy morze łez nad losem psa

Pracowniczki organizacji podkreśliły, że „bardzo dużo je kosztowało, aby zachować profesjonalizm i resztki kultury”. „Dawno żadna z nas nie płakała, ale dzisiaj wylałyśmy morze łez nad losem psa, który przez właściciela został upodlony do granic możliwości, a jego ogromne cierpienie doprowadziło do utraty świadomości” – dodano.

„Piesek Leszek miał niewyobrażalnie zgniłe zęby, każdy pod ropą, we krwi. W podniebieniu widoczna była przetoka do jamy nosowej, a smród zgnilizny był nie do wytrzymania. Oprócz tego pies miał guza na brzuchu, wrzody na rogówkach, był odwodniony, wychudzony i miał drgawki agonalne. Zapewne nie jadł i nie pił od dawna” – relacjonuje Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.

Poruszająca historia pieska Leszka poddanego eutanazji. „Musimy odpuścić, bo kiedyś zwariujemy”

Zwierzę zostało poddane eutanazji. „Przeraża nas świadomość czasu, w jakim działa się ta psia tragedia i że w momencie kiedy Leszek zasnął, on nie był już niczego świadomy” – przyznają pracowniczki TOZ Opole. Na koniec podsumowały, że „muszą trochę odpuścić, bo kiedyś zwariują”.

W komentarzu do wpisu jednej z internautek Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami napisało, że mężczyzna opiekujący się psem „jeszcze kilka lat temu był członkiem organizacji działającej na rzecz pomocy zwierzętom w jednym z opolskich powiatów”. Dodano, że mężczyzna „jest w pełni sił fizycznych i umysłowych, a wykopanie pół metrowego dołu dla psa nie było problemem”.

Czytaj też:
Utopił szczenięta i znęcał się nad psami. Grożą mu lata za kratkami
Czytaj też:
Koniec śledztwa ws. schroniska dla zwierząt w Radysach. Jest akt oskarżenia

Źródło: WPROST.pl / TOZ Opole