Tuż za granicą z Białorusią działa „Abu Harbi”. – Słyszał o nich chyba każdy planujący przejście do Polski – mówi „Wirtualnej Polsce” 23-letni Syryjczyk, który sam trafił do naszego kraju przez wschodnią granicę. – To biznes – podkreśla. Jak sądzi, „Abu Harbi” są Jemeńczykami. Od białoruskiego rządu mają pozwolenie, aby przy granicy robić co chcą.
Zniżka za nazwisko zamordowanego żołnierza
Za cały zestaw usług – wizę do Rosji, przewóz na Białoruś, przerzut przez granicę i transfer do Niemiec – chętni płacą między 4 a 5 tys. dolarów. Około 20 tys. złotych. Są jednak promocje. Wirtualna Polska opisuje jedną z ostatnich: kto poda nazwisko polskiego żołnierza zabitego na granicy z Białorusią, ten dostanie zniżkę na transfer do Niemiec.
Sam transfer do Niemiec to dość pokaźna kwota – około 1 tys. dolarów. Rozmówca dziennikarzy wybrał pakiet bez niego. Za całą podróż zapłacił około 3,2 tys. dolarów. – Gdybym mógł to ogłosić wszystkim ludziom w Syrii, którzy chcą z niej uciekać, to powiedziałbym im: „Wybierzcie inną, bardziej bezpieczną drogę. Korzystajcie z legalnych możliwości” – mówi dziennikarzom.
„Otwieramy dla was granicę”
On sam skorzystał z oferty „Abu Harbi”, bo wcześniej przez granicę przeszli tak jego koledzy. Pisali mu, że są teraz w Niemczech i mają pracę. On nie miał tyle szczęścia. Chwilę po przejściu przez polską granicę został trafiony w plecy. Kula wbiła się tuż obok kręgosłupa.
Przez granicę nie przechodził sam. Tłumaczy dziennikarzom, że kiedy trafił pod zaporę mogło być tam nawet 2 tys. osób. Wszyscy dobierali się na czas przejścia przez granicę w szóstki. Na swoją kolej czekał około sześciu dni. – Organizator, chyba Jemeńczyk, przyszedł do nas i powiedział: „Bądźcie gotowi, dziś o godz. 12 otwieramy dla was granicę do Polski” – wspomina dziennikarzom.
Wszystko odbyło się o czasie. Rozmówca Wirtualnej Polski relacjonuje, że Jemeńczyk bez żadnego hałasu przeciął przęsło bariery. Początkowo żaden ze strażników się nie zorientował. Dopiero po kilku kilometrach biegu usłyszał krzyk. Chwilę później leżał już na ziemi z kulą w plecach.
Migranci nie chcą zostawać w Polsce
Dziennikarzy pyta, dlaczego Polacy życzą mu i innym migrantom śmierci. – Co ja takiego zrobiłem, żeby mnie zabijać? Ja tylko biegłem przez las – mówi.
Sam jest w szoku, że na granicy zginął polski żołnierz. To dla niego niewyobrażalne. – Ludzie planujący przejście nie zakładają, że po drodze będą musieli mordować. Przecież w ich interesie jest pokonanie granicy bez zwracania uwagi. Celem są Niemcy, Belgia czy Finlandia – dziwi się.
O tych, którzy atakują polskich żołnierzy Wirtualnej Polsce mówi: „To albo mafia, czyli zawodowi przemytnicy, albo ci, których wcześniej pobito i cofnięto na Białoruś. Wiadomo, że tacy będą źli i zdesperowani. Będą pragnęli zemsty”.
Czytaj też:
Strzały ostrzegawcze i incydent na granicy. Kamera pokazała, co działo się wcześniejCzytaj też:
Co zrobić z migrantami na granicy? Ponad połowa Polaków ma twarde stanowisko