20-letni Szymon Masarski, podchorąży Lotniczej Akademii Wojskowej, zaginął w lipcu 2022 roku. Ostatni raz był widziany nad rzeką Wieprz w okolicy Dęblina. Jeden z wędkarzy zgłosił, że w okolicy znajdował się rower, plecak i ubrania. Jak przypomniała W pozostawionych spodniach znaleziono dokumenty należące do Masarskiego. Ruszyły zakrojone na szeroką skalę poszukiwania, które nie przyniosły efektów.
Dopiero 16 stycznia 2024 roku na terenie jednostki wojskowej w Dęblinie znaleziono ludzkie szczątki. Po badaniach DNA okazało się, że należały do zaginionego podchorążego.
WP: Ciało żołnierza odnaleziono przez przypadek
Nowe ustalenia w tej sprawie publikuje Wirtualna Polska. Według portalu, ciało żołnierza odnaleziono przez przypadek podczas inwentaryzacji obiektów znajdujących się na terenie bazy. Wojskowi sprawdzali, które z nich wciąż nadają się do użycia. Weszli również do jednego z opuszczonych budynków. "Z uwagi na dłuższy czas nieużytkowania wejście do niego było zasłonięte krzakami. Był to bunkier pochodzący prawdopodobnie jeszcze z okresu przed II wojną światową. Tam znaleziono zwłoki w znacznym stopniu rozkładu" – czytamy dalej.
Jak zauważa Wirtualna Polska, bunkier był na tyle oddalony od rzeki Wieprz, że początkowo nie wiązano sprawy znalezienia ciała z zaginionym żołnierzem. Jednoznaczną odpowiedź przyniosły badania DNA, jednak według portalu w sprawie pozostaje wiele pytań. Śledczy nie znają jeszcze wyników sekcji zwłok, czekają również na wyniki badań toksykologicznych. Wiadomo jednak, że na ciele nie znaleziono żadnych śladów wskazujących na udział osób trzecich, które mogłyby przyczynić się do zgonu 20-latka.
– Oczekujemy na opinie biegłych. To będzie kompleksowa opinia z Zakładu Medycyny Sądowej ze wszystkich możliwych dziedzin, która będzie miała na celu wyjaśnienie przyczyny zgonu – powiedział w rozmowie z WP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prokurator Piotr Skiba.
Czytaj też:
Policja odnalazła ciało mężczyzny. Teraz prosi o pomoc w jego zidentyfikowaniuCzytaj też:
„Choroba zawodowa” żołnierzy? Pojawiają się głosy, mówiące o epidemii na granicy