Chorowały na raka, on „leczył” je generatorem plazmy i plastrami. Nie żyją

Chorowały na raka, on „leczył” je generatorem plazmy i plastrami. Nie żyją

Znachor
Znachor Źródło:Shutterstock
Do Tomasza Sz. trafiły chore na raka kobiety. Znachor przekonywał je, że za sowite wynagrodzenie jest w stanie wyleczyć je generatorem plazmy i plastrami. Pacjentki nie żyją, a w katowickim sądzie trwa proces mężczyzny.

Rodziny dwóch zmarłych kobiet zeznawały dziś w Sądzie Rejonowym w Katowicach. To tam toczy się proces Tomasza Sz., który swoją działalność prowadził w Małopolsce. Teraz jest oskarżony o narażenie kobiet na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i doznania ciężkiego uszczerbku na ich zdrowiu. To nie jedyne jego przewinienie – bez uprawnień udzielał także świadczeń zdrowotnych.

„Żerował na ludzkim nieszczęściu”

Jak w rozmowie z redakcją Faktu mówi Anna, mama jednej ze zmarłych kobiet, mężczyzna „miał jakąś przedziwną moc”, która miała wzbudzać w ludziach zaufanie. — Moja wnuczka chodzi do psychologa, bo nie może sobie poradzić ze śmiercią mamy, którą odwiedza na cmentarzu. To wszystko przez tego człowieka Tomasza Sz., on żerował na naszym nieszczęściu – mówiła Anna.

Jej córka, 35-letnia Karolina chorowała na nowotwór. W podobnej sytuacji była druga z nieżyjących już kobiet, Urszula. Obie panie zdecydowały się skorzystać z usług Tomasza Sz. Mężczyzna twierdził, że nie są chore na raka i że jest w stanie wyleczyć je za pomocą lampy, którą nazwał generatorem plazmy. Karolina musiała zapłacić 28 tysięcy złotych, Urszula – 17 tysięcy złotych.

Karolina leczyła się lampą w kwietniu 2021 roku. Jej stan się jednak pogarszał i w listopadzie przestała chodzić. Jak powiedział jej ojciec, „po świętach już tylko leżała”.

Patologiczne zmiany wykrył wahadełkiem, leczył je lampą

— Tomasz Sz. skasował kolejne pieniądze i zakazał jakichkolwiek kontaktów z lekarzami. Wahadełkiem wykrył patologiczne zmiany, które kazał leczyć lampą. Na każdy rzekomy patogen był jakiś program tego urządzenia — relacjonował pan Eugeniusz, ojciec kobiety.

Dodał, że pod koniec stycznia następnego roku Karolina dostała udaru, a gdy trafiła do szpitala we Wrocławiu, lekarze załamali ręce. — Medycy, którzy ją przyjmowali, łapali się za głowę, mówili, jak tak można leczyć? Okazało się, że Tomasz Sz. nie był zgłoszony do izby lekarskiej jako lekarz i nic nie mogli mu zrobić – powiedział.

Gdy Karolina odzyskała przytomność, zerwała kontakt ze znachorem. Przeżyła do 23 grudnia 2023 roku.

Zgodnie z relacją Tomasza Sz., kobiety nie trawił nowotwór, ale wątroba zanieczyszczona pasożytami. Po udarze jednak było już za późno, by prawdziwi lekarze mogli ją uratować.

Mimo że kobieta przeszła wszystkie badania onkologiczne, które potwierdzały, że choruje na raka, znachor twierdził co innego. – Gdy z jej piersi zmiana nowotworowa zaczęła się sączyć, mówił, że to zapchany gruczoł mleczny i kazał jej kupić laktator – mówiła matka zmarłej Karoliny.

Wahadełko prawdy nie powiedziało

66-letnia Urszula także była ofiarą działań Tomasza Sz. Stwierdził, że ona także nie ma raka, mimo wykonanych przez onkologów badań. Gdy wykryto u niej 3-centrymetrowego guza trzustki i wykonano biopsję, dowiedziała się o Tomaszu Sz. i trafiła do jego gabinetu. Mężczyzna podważył wcześniejsze diagnozy na podstawie badania wahadełkiem.

Zapisał Urszuli plastry oczyszczające, które ta miała naklejać na stopy. Zalecił także naświetlanie lampami. — Żona niestety wierzyła temu szamanowi, że ją uleczy. Po dwóch miesiącach naświetlania jego generatorem plazmowym stan się pogarszał. Tomasz Sz. kazał zrobić zdjęcie powiek i mu wysłać. Wtedy stwierdził, że ona ma covid i kazał kolejny miesiąc naświetlać się plazmą – mówił Wiesław, mąż Urszuli. Kobieta nie mając pieniędzy na dalszą terapię, wzięła pożyczkę.

Po nieco ponad trzech miesiącach ledwie stała na nogach. Trafiła do szpitala. – Ordynator ze szpitala zapytał żonę, co robiła przez 3,5 miesiąca. To on złożył skargę do izby lekarskiej, ale się okazało, że w ewidencji Tomasz Sz. nie figurował jako lekarz — dodał Wiesław K. Na leczenie było jednak za późno, bowiem guz urósł do sześciu centymetrów i były przerzuty. Mężczyzna złożył zawiadomienie do prokuratury i opiekował się żoną do końca jej dni. 1 kwietnia 2023 roku zmarła na jego rękach.

Jak podał Fakt, znachor nie przyznał się do zarzutów, twierdząc, że nie odradzał kobietom wizyt u lekarza i że diagnozował tylko częstotliwość występowania patogenów lub ich obecność w organizmach pacjentek. Prokuratura ma jednak inne zdanie na ten temat – jej zdaniem działania naturopaty były czynami niedopuszczalnymi i szkodliwymi w świetle nauk medycznych.

Tomaszowi Sz. grozi do 8 lat więzienia.

Opracowała:
Źródło: Fakt