Wałęsa: naród zmusi prezydenta do działania, albo do odejścia

Wałęsa: naród zmusi prezydenta do działania, albo do odejścia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Były prezydent Lech Wałęsa powiedział że chciałby, aby prezydent Lech Kaczyński pomógł teraz nowemu rządowi w odbudowie Polski. Jego zdaniem, jeśli prezydent będzie "przeszkadzał", naród się na nim "pozna" i albo "zmusi do działania, albo do odejścia".

Były prezydent promował w czwartek w Warszawie swą najnowszą książkę "Moja III RP".

Wałęsa pytany przez zgromadzonych na promocji gości, jak jego zdaniem przez najbliższe trzy lata będzie zachowywał się Lech Kaczyński, odpowiedział: "nie, tak długo to nie będzie trwało". "Myślę, że Kaczyńscy sami się załatwią, pobiją i sami upadną. To będzie ostatni bój, ja to mówiłem już dawno temu" - stwierdził.

Dodał, że chciałby, aby w budowę naszego kraju włączyli się "mądrzy ludzie". "Chciałbym, żeby się włączyli mądrzy ludzie, sprawdzeni w tym czasie, tacy tolerowani, żebyśmy już przestali się wygłupiać i wykorzystali czas, szansę, Unię do budowania" - powiedział Wałęsa.

"Chciałbym, aby prezydent w tym pomagał. Jak będzie pomagał, to może jeszcze parę +plusików+ zarobi. Jak będzie przeszkadzał, nasz naród się zna i pozna na tym wszystkim, co się dzieje i naprawdę zmusi ich do działania, albo do odejścia" - dodał były prezydent.

Zdaniem Wałęsy, nowy rząd musi się skupić teraz na "odbudowie i wykorzystaniu polskiej szansy". "Naprawdę jest wielka szansa na pokój, spokój i dobrobyt w kraju naszym. Jesteśmy w stanie wykonać piękne dzieło i są na to środki, tylko musimy się przeorientować na pracę, na wykorzystanie" - przekonywał.

"Oczywiście ściganie też, łapanie też, szukanie układów też, ale na planie trzecim, czwartym, a nie na pierwszym. Ta władza na pierwszym planie robiła czarne teczki i inne rzeczy, zamiast wykorzystać środki" - ocenił były prezydent.

Wałęsa opowiadał też o swym spotkaniu po październikowych wyborach z szefem PO Donaldem Tuskiem. Przyznał, że uważał lidera Platformy za "mniejsze zło" i - jak zaznaczył - powiedział mu o tym.

Podkreślił, że Tusk pozytywnie zaskoczył go podczas telewizyjnych, przedwyborczych debat z premierem Jarosławem Kaczyńskim i byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. "Te spotkania z panem Kwaśniewskim, z panem Kaczyńskim. Nie wygrywał za wysoko, żeby nie powodować zbyt dużego niesmaku, ale wygrywał jak chciał i w klasie jakiej chciał" - mówił Wałęsa.

"Dlatego mówię (do Tuska - PAP): ty mnie zaskoczyłeś, jesteś naprawdę dobry, dlatego cię przepraszam, że uważałem cię +mniejszym złem+" - mówił b. prezydent.

Dodał, że jeśli Tusk okaże się choć w połowie tak dobry w praktyce, jak okazał się być w teorii, będzie "najlepszym premierem w nowożytnych dziejach Polski".

Odnosząc się do swej nowej książki, Wałęsa podkreślił, że napisał ją, chcąc wyrazić swój protest przeciwko podważaniu zwycięstwa nad komunizmem sprzed 18 laty.

"Podważano nasze największe w dziejach zwycięstwo. Zwycięstwo, na które nikt poważny tego świata, w tamtym czasie nie stawiał. Pokazaliśmy całemu światu jak zwyciężać w nowej epoce. (...) To zwycięstwo przez niektórych nieudaczników było podważane i niszczone" - powiedział b. prezydent.

"To było fenomenalne zwycięstwo Polaków. Dlatego nie wolno tego robić. To spowodowało, że musiałem się i ja wypowiedzieć na niektóre sprawy" - podkreślił.

Przyznał żartując, że w książce "za dużo się zdarzyło Kaczyńskich". "Za 5 lat, za 10 nikt nie będzie wiedział kim są Kaczyńscy, a przez książkę ja ich uwieczniłem" - żartował.

Podkreślił jednak, że ze względu na IV RP nie mógł ich pominąć. "Musiałem w to wejść, z tym zawalczyć" - powiedział.

pap, ss