Żołnierze o zagrożeniach na granicy. „Dwóm połamali ręce, jednemu uszkodzili czaszkę”

Żołnierze o zagrożeniach na granicy. „Dwóm połamali ręce, jednemu uszkodzili czaszkę”

Polscy żołnierze
Polscy żołnierze Źródło:Shutterstock / Bumble Dee
Żołnierze opowiedzieli o niebezpieczeństwach na polsko-białoruskiej granicy. – Jeden dostał w policzek dzidą, dwóm połamali ręce, jednemu uszkodzili czaszkę – relacjonowali w rozmowie z Onetem.

Wkrótce minie miesiąc od śmiertelnego ataku na polskiego żołnierza na granicy z Białorusią. Wojskowi przyznają, że tragiczne wydarzenie i wcześniejsze zatrzymanie żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających migrantów, wpłynęły na ich nastroje. Z jednej strony obawiają się konsekwencji użycia broni, z drugiej – wiedzą, że ryzykują własnym życiem i zdrowiem.

Żołnierze o służbie na polsko-białoruskiej granicy

Jednocześnie podkreślają, że sytuacja na polsko-białoruskiej granicy wciąż jest bardzo niebezpieczna. – Codziennie spotykamy się z agresją z drugiej strony – przyznają w rozmowie z Onetem. Zaznaczają, że każdej próbie przedostania się migrantów na teren Polski towarzyszą ataki z wykorzystaniem procy, kamieni lub gazu. Chociaż żołnierze mają broń, w sytuacjach zagrożenia najczęściej używają tarcz lub gazu.

– Non stop siedzi nam w tyle głowy, że ktoś nam spuści na głowę żandarmerię – mówią rozmówcy portalu, nawiązując do zarzutów przedstawionych zatrzymanym pod koniec marca żołnierzom. Nie kryją oburzenia słowami o użyciu w tej sytuacji broni mimo braku zagrożenia. – Ale jak wcześniej jeden z żołnierzy dostał w policzek dzidą, dwóm połamali ręce, jednemu uszkodzili czaszkę, to wszystko jest OK – komentują, sugerując, że prokuratorzy powinni spędzić trochę czasu na granicy i przekonać się, czy słusznie wnoszą o ukaranie wojskowych.

Codzienność żołnierzy na granicy z Białorusią

Żołnierze podkreślają, że ich służbie towarzyszy stres, potęgowany przez informacje o rannych kolegach. – Nie wiesz, czy dostaniesz gazem, z procy, a może nożem albo, za przeproszeniem, gó***m w twarz – zauważają. Chociaż nie zaprzeczają pogarszającym się nastrojom, wyjaśniają, że największym problemem nie jest ich nastawienie, tylko znalezienie nowych osób, które będą chciały spędzić trzy miesiące w takich warunkach.

Zwracają również uwagę na nierówne traktowanie żołnierzy i policjantów. Podkreślają, że funkcjonariusze po „przejażdżkach radiowozem” kierują się do agroturystyk, w których nocują, a wojskowi „są upchani w namioty” na obozowiskach. Nie ukrywają, że przedłużająca się służba wpływa też na ich relacje rodzinne. – Śmiejemy się, że MON powinno pomyśleć o funduszu alimentacyjnym dla żołnierzy – mówią Onetowi.

Czytaj też:
Kuriozalna odpowiedź Białorusi na słowa Sikorskiego. Chodzi o zamknięcie granicy
Czytaj też:
Duda rozmawiał z Xi o granicy polsko-białoruskiej. Jest reakcja chińskiego MSZ

Źródło: Onet.pl