Natalia, Klaudia i Dorota tłumaczą, dlaczego działają w Konfederacji. „Rozpaliło mnie, że są ludzie, którzy myślą inaczej"

Natalia, Klaudia i Dorota tłumaczą, dlaczego działają w Konfederacji. „Rozpaliło mnie, że są ludzie, którzy myślą inaczej"

Klaudia Domagała jest liderką łódzkiego Klubu Konfederacji
Klaudia Domagała jest liderką łódzkiego Klubu Konfederacji Źródło: X / Kobiety Konfederacji
Odwołują wakacje w Hiszpanii, bo „Europa staje się niebezpieczna”, parytety to dla nich zaprzeczenie równości, a zmiana definicji gwałtu nic nie zmieni. Tłumaczą, że odwagi do działania dodały im dzieci i nie widzą problemu w tym, że partią rządzą wyłącznie mężczyźni. Oto, co usłyszeliśmy od działaczek Konfederacji.

Natalia: Z sympatyczki, lokalnej działaczki, zaangażowałam się na sto procent, bo nie będę potrafiła spojrzeć w lustro, nie będę potrafiła powiedzieć dzieciom, że byłam bezczynna, że nic nie zrobiłam, żeby w naszym kraju było bezpiecznie.

Klaudia: Na początku siedziałam z tyłu, przyglądałam się. Zawsze głosowałam na prawicę, ale byłam nieśmiała, robiłam swoje, zawodowo się rozwijałam. Odwagi do tego, żeby się zaangażować, dodały mi dzieci.

Dorota: Gdyby ktoś pięć lat temu powiedział mi, że będę w miejscu, w którym jestem, to chyba bym go wyśmiała. Kobiety raczej nie interesują się polityką, mamy swoje sprawy, to bardziej męski temat. Ale kiedy polityka wchodzi z butami w nasze życie, zauważamy, że coś trzeba zrobić.

Chcą walczyć z „korupcją, rozbojami i fałszerstwami”, które ich zdaniem „rosną w Polsce wraz z napływem imigrantów”. Odwołują wakacje w Hiszpanii, bo „Europa staje się niebezpieczna” i ostrzegają, że politycy „rozlokują migrantów na naszych osiedlach”, a sami… „zamkną się w bezpiecznych dzielnicach”. Zmianę definicji gwałtu uważają za „PR-ową zagrywkę”, zastanawiają się, jak udowodnić, że kobieta powiedziała „tak” i obawiają się, że zmiany w prawie karnym… dadzą „większe pole do nadużyć”, a „gwałty na mężczyznach nadal nie będą brane na poważnie”. Parytety to dla nich zaprzeczenie równości, wątpią w zmiany klimatu, bo jak kwiecień mógł być najcieplejszy, skoro sadownicy liczyli straty po mroźnych nocach.

To poglądy, które publicznie głoszą kobiety Konfederacji.

Mężczyźni u władzy, kobiety przy urnach

Gdy Konfederaci po raz pierwszy weszli do Sejmu, mandaty zdobyli wyłącznie mężczyźni. W kolejnych wyborach parlamentarnych zaledwie jedna kobieta, Anna Bryłka, stanęła na czele listy. Mandatu co prawda nie zdobyła, ale Konfederacja i tak wprowadziła pierwszą w swojej historii posłankę. Została nią Karina Bosak, prywatnie żona Krzysztofa Bosaka, prezesa Ruchu Narodowego, która wyprzedziła lidera listy – Janusza Korwin-Mikkego.

– To dowód, że kobiety nie powinny mieć prawa głosu – oświadczył po wyborach polityk.

Korwin-Mikke we władzach Konfederacji już nie zasiada, w eurowyborach kobietom Konfederacji przypadły (aż) dwa spośród sześciu mandatów, ale to nie zmieniło faktu, że partią nadal zarządzają mężczyźni. Rada Liderów Konfederacji to wyłącznie mężczyźni. Sekretarzem jest mężczyzna, skarbnikiem również.

Czytaj też:
Prawicy nie udał się szturm na PE. „Spokój jest jednak względny”

Ugrupowanie wciąż zdobywa w wyborach głównie głosy mężczyzn, najczęściej tych młodszych. W wyborach parlamentarnych głos na Konfederację oddało 9,4 procent mężczyzn i zaledwie 3,4 procent kobiet. Na Lewicę głosowało wówczas 10,1 procent kobiet i 6,9 procent mężczyzn. Jednak w wyborach do Parlamentu Europejskiego, przy znacznie niższej frekwencji, na Konfederację głos oddało już 8,1 procent kobiet i 16,3 procent mężczyzn. Lewica zdobyła 7,8 procent głosów wyborczyń i 5,8 procent głosów wyborców.

Kobiety Konfederacji świętowały swój sukces.

Od studiów, żużla i pandemii do Konfederacji

– Dlaczego Konfederacja? – pytam lokalne działaczki.