„Największy pedofilski skandal w polskim Kościele”. 8 ministrantów żąda milionów

„Największy pedofilski skandal w polskim Kościele”. 8 ministrantów żąda milionów

Ksiądz, zdjęcie ilustracyjne
Ksiądz, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Dziurek
Pisząc o tej sprawie, „Gazeta Wyborcza” okrzyknęła ją „największym skandalem pedofilskim w polskim Kościele”. Dziennikarze zwracają uwagę na możliwe milionowe odszkodowanie, ale też na osobę sędziego i wątpliwości z nim związane.

Ośmiu byłych ministrantów i lektorów domaga się od tarnowskiej diecezji łącznie kilkunastu milionów złotych odszkodowania. Sprawę wytoczyli już jako dorośli mężczyźni i w rozmowie z dziennikarzami podkreślali, że przez wiele lat próbowali ułożyć sobie życie, wypierając przeszłość. Ostatecznie jednak nie potrafili zapomnieć o tym, czego doświadczyli z rąk księdza Mariana W.

Skandal pedofilski w diecezji tarnowskiej

Każdy ze skarżących żąda od diecezji tarnowskiej po 1,5 mln zł odszkodowania za molestowanie, którego dopuszczał się przenoszony z parafii na parafię ksiądz. Podkreślają, że nie jest to wygórowana kwota, zwłaszcza w kontekście wieloletnich terapii, leczenia psychiatrycznego czy stwierdzonego przewlekłego stresu pourazowego w niektórych przypadkach.

Według prokuratury poszkodowanych przez księdza Mariana W. było więcej. Między 2003, a 2012 rokiem miał on molestować co najmniej 22 chłopców, z których większość nie miała jeszcze ukończonych 15 lat. Prawnicy zwracają uwagę, że żaden polski duchowny nie odpowiadał jeszcze za taką liczbę pokrzywdzonych.

Marian W. był proboszczem w parafiach na terenie Sądecczyzny, na Podhalu i w okolicy Gorlic. Doceniano go jako gospodarza, któy zajmował się budowaniem kościołów i podkreślano, że bardzo lubił młodzież. Czynów przestępczych na dzieciach dopuszczał się głównie na plebanii i podczas wycieczek z dziećmi. Miał obmacywać i masturbować chłopców, przerażonych jego działaniami. Niektórzy doświadczali takich czynów nawet po kilkadziesiąt razy.

Wszystko wydało się w 2018 roku, kiedy jeden z pokrzywdzonych postanowił udać się do kurii i opowiedzieć o zachowaniu księdza Mariana W. Proces przed sądem w Nowym Targu rozpoczął się w 2020 roku. Duchowny odpowiadał początkowo za wykorzystanie 11 chłopców, ponieważ w wielu przypadkach jego czyny zdążyły się przedawnić. Później jednak proces rozpoczęto od nowa.

Diecezja tarnowska o czynach swojego księdza miała wiedzieć już w 2013 roku. Wtedy jednak sprawy nie zgłoszono prokuraturze, a kapłana jedynie odsunięto od pracy, pozbawiono urzędów i zakazano mu pracy z dziećmi, kierując go na leczenie. – Kościół jako instytucja ma jedną metodę: ze sprawcy robią czarną owcę, potem umywają ręce i nie chcą brać odpowiedzialności za to, co on robił – oceniła jedna z ofiar.

Kontrowersje związane z osobą sędziego referenta

„Wyborcza” zwróciła uwagę na osobę sędziego Marka Syrka, który w Sądzie Okręgowym w Tarnowie będzie rozstrzygał przedmiotową sprawę. To wiceprezes funkcjonującej w Tarnowie fundacji Cordare. Współpracował też z Parafialnym Oddziałem Caritas w Parafii pw. NMP Królowej Polski w Tarnowie-Mościcach.

Adwokat reprezentujący pokrzywdzonych próbował odsunąć sędziego Syrka od sprawy. – Znaleźliśmy w sieci dowody na zaangażowanie sędziego wyznaczonego do tej sprawy w życie diecezji tarnowskiej. Bardzo niepokojący jest fakt, że właśnie ktoś taki będzie rozstrzygał, czy Kościół musi ponieść odpowiedzialność finansową za przestępstwa seksualne jednego ze swoich duchownych – argumentował.

Tarnowski sąd nie zgodził się na wyłączenie sędziego. Stwierdził, że pozwana jest diecezja, a nie biskup tarnowski, więc związek Syrka ze sprawą jest bardzo ogólny i nie zagraża bezstronności. Anonimowy krakowski sędzia stwierdził, że to dobra decyzja, bo sędziów nie powinno wyłączać się z byle powodu.

Prof. Maciej Gutowski z Katedry Prawa Cywilnego, Handlowego i Ubezpieczeniowego na Wydziale Prawa i Administracji UAM w Poznaniu wyraził jednak pogląd przeciwny. – W sprawie o odszkodowanie za seksualne przestępstwa wobec ministrantów z diecezji tarnowskiej sędzia, choć być może z dobrą wolą zapewnia, że jest bezstronny, jego zaangażowanie jako wiceprezesa fundacji związanej z Kościołem i pozostawanie w relacjach z okolicznym duchowieństwem, jest wystarczającą przyczyną jego wyłączenia, a być może nawet z uwagi na bliskość relacji nie jest on w stanie dostrzec swego braku bezstronności – mówił.

– Sprawa jest głośna, a na dodatek niezwykle wrażliwej i delikatnej natury. Gdy sędzia jest zaangażowany ponadprzeciętnie w życie Kościoła, nie pozostanie to bez wpływu na to, jaki wydźwięk będzie miała ta sprawa. Lepiej trzy razy się wyłączyć niż raz podjąć sprawę, w której co chwila podnoszony będzie zarzut braku bezstronności sędziego – dodawał na łamach „GW”.

Czytaj też:
Polscy biskupi postanowili przeprosić ofiary pedofilii. Zapowiedzieli gotowość do dialogu
Czytaj też:
Ignacy Dudkiewicz: Mieliśmy serię samobójstw księży. Biskupi z tym niewiele zrobili

Opracował:
Źródło: Gazeta Wyborcza