Atak nożownika w Warszawie. Dwóch 15-latków w szpitalu

Atak nożownika w Warszawie. Dwóch 15-latków w szpitalu

Policjanci
Policjanci Źródło: Shutterstock / Fotokon
Dwóch 15-latków trafiło do szpitala po awanturze, do której doszło w Lesie Bródnowskim w Warszawie. 26-latek zaatakował nastolatków nożem.

Do zdarzenia doszło w poniedziałek 22 lipca w Lesie Bródnowskim od strony ul. Głębockiej i CH Targówek w warszawskiej dzielnicy Targówek. Tuż po godzinie 15 lokalni policjanci otrzymali informację o awanturze z udziałem nożownika. Z relacji stołecznych funkcjonariuszy wynika, że 26-letni mężczyzna ranił nożem dwóch 15-latków. Mają oni mieć rany na rękach oraz na brzuchu. – Nie potrafię powiedzieć, w jakim są stanie – przekazał mł. asp. Kamil Sobótka z Komendy Stołecznej Policji.

Warszawa. Borkoś ruszył na pomoc po ataku nożownika

Na pomoc rannym nastolatkom ruszył Marcin Borkowski, znany jako Borkoś. Ratownik medyczny był akurat w tym czasie na spacerze z dziećmi. – Usłyszeliśmy krzyki, widzieliśmy biegnącego chłopaka. Zobaczyliśmy, że dwóch chłopców jest zalanych krwią – relacjonował.

Z przekazanych przez niego informacji wynika, że jeden z chłopców miał ranę kłutą pod lewą ręką, dwie dziury w okolicy żeber, a drugi miał ranione prawe ramię. – Ten pierwszy słabł coraz bardziej, posadziłem go na ławce i kazałem innym zadzwonić pod 112. Ustaliłem, że jego płuca nie są przebite. Kazałem mu kaszlnąć, a z dziury na żebrach nie wydostawały się bąbelki krwi, co świadczyło o tym, że płuco przebite nie jest – opisywał ze szczegółami.

W czasie gdy Borkoś pomagał poszkodowanym, napastnik rzucił się do ucieczki. Podczas biegu zgubił swoje rzeczy m.in. telefon oraz klucze do mieszkania. Po godzinie trafił w ręce służb.

Atak nożownika w Lesie Bródnowskim. Co wiadomo o sprawcy?

Z nieoficjalnych ustaleń „Gazety Wyborczej” wynika, że napastnik to obcokrajowiec. Mężczyzna pochodzi z Uzbekistanu i pracuje dla jednej z firm oferujących dowóz jedzenia. Z kolei zranieni 15-latkowie to Ukraińcy. W lesie nie byli sami – towarzyszyli im znajomi, którzy nie odnieśli żadnych obrażeń.

Mundurowym na razie nie udało się ustalić, w jakich okolicznościach doszło do awantury. – Policjanci pracują na miejscu. Ustalamy okoliczności zdarzenia i wyjaśniamy, co było motywem tego zachowania – podkreślił Kamil Sobótka.

Czytaj też:
Te warszawskie dzielnice są najbardziej niebezpieczne. Lider rankingu zaskakuje
Czytaj też:
Tragiczny finał rodzinnej imprezy. 67-latek postrzelił zięcia. „To osoby z wyższych sfer”

Źródło: Gazeta Wyborcza