"Z całą mocą chciałbym podkreślić, że zatrzymanie siedmiu z ok. 1,2 tys. żołnierzy, którzy służyli w pierwszej zmianie misji w Afganistanie, w żaden sposób nie może wpływać negatywnie na ocenę świetnej służby, jaką nasi żołnierze wykonują w tym kraju" - zaznaczył szef MON, podkreślając, że pełnią oni misję w trudnych warunkach wojennych, z narażeniem życia.
"Zawsze powinni oni liczyć na pomoc i zrozumienie ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej oraz wszystkich rodaków. Nie możemy jednak dopuścić do tego, aby dochodziło do patologii; Polacy pojechali bowiem do Afganistanu, aby nieść pomoc mieszkańcom tego kraju" - dodał minister.
Przypomniał, że prokuratura ma poinformować o zarzutach w środę. "Proszę o cierpliwość. Jak przy każdym negatywnym zdarzeniu toczy się postępowanie. Jeden dzień, który nas czeka do postawienia ewentualnych zarzutów nie jest aż tak długim okresem, by nie można było wykazać się cierpliwością" - powiedział minister.
Do zajścia, w którym zginęli cywile, doszło dwa dni po śmierci pierwszego polskiego żołnierza w Afganistanie, 16 sierpnia ok. godziny 8.15 czasu polskiego, 28 km na północ od Wazi Khwa. Polscy żołnierze ścigając zamachowców otworzyli do nich ogień; doszło do ofiar wśród ludności cywilnej. Mówiono o kilku zabitych i rannych.
Jak poinformowało we wtorek MON, zatrzymanie żołnierzy, którym w środę prokuratura wojskowa ma przedstawić nieujawnione na razie zarzuty, nastąpiło "z uwagi na stwierdzone naruszenie przez nich norm prawa międzynarodowego, w szczególności Konwencji Haskiej i Genewskiej, ratyfikowanych przez RP".ab, pap