Czerwiec 1961 roku. Upał. Nauczyciele ze Szkoły Podstawowej nr 17 przy ulicy Krochmalnej w Lublinie postanawiają sprawić uczniom przyjemność na koniec roku. Organizują więc wycieczkę dla najzdolniejszych piątoklasistów.
Cel? Kazimierz Dolny nad Wisłą. W planach dość oczywista trasa zwiedzania – Góra Trzech Krzyży, baszta, spichlerz i kąpiel w rzece. Finalnie na wycieczkę jedzie około 30 dzieci oraz dwie nauczycielki (choć niektóre źródła wskazują 50 uczniów i trzy opiekunki). Gorący 23 czerwca przeradza się w dzień najgorszej po II wojnie światowej tragedii, która wydarzyła się na Lubelszczyźnie.
Tragedia w Kazimierzu. „Wciągnął mnie wir”
Podczas pływania w Wiśle pod dziećmi zaczyna osuwać się piach. Jedno za drugim zaczynają tonąć. Gęste powietrze rozdziera przeraźliwy krzyk.
– Wciągnął mnie wir i zalała woda. Zdążyłem wcześniej nabrać powietrza. Gdy wypłynąłem, zobaczyłem Basię – piękną dziewczynę. Machała rękami, krzyczała. Uderzyła mnie w ramię. Na moment zdrętwiałem i przypomniałem sobie słowa mamy. Przed wyjazdem powiedziała: „Uciekaj jak najdalej od topielca. Nie daj się złapać, bo pójdziesz z nim na dno”. To zdanie uratowało mi życie. Odpływałem, patrząc, jak tonie koleżanka. Za mną mogli być inni, ale nie myślałem o tym. Tak bardzo chciałem dotrzeć na ląd – mówił w rozmowie z Interią Waldemar.
Mężczyźnie udaje się wydostać. Jego koledzy i koleżanki nie mają tyle szczęścia. W Wiśle tonie 13 dzieci.
Groby ofiar do usunięcia?
Po 63 latach temat powraca. „Kurier Lubelski” informuje o planowanym przez Cmentarz Rzymskokatolicki przy ulicy Lipowej w Lublinie usunięciu trzech grobów ofiar – Barbary Krystyny Kowalskiej, Czesława Stanisława Łońskiego i Elżbiety Marii Sosińskiej. Pod koniec czerwca pojawiły się na nich karteczki z prośbą o kontakt z zarządcami cmentarza.
Inne pochowane ofiary kazimierskiej tragedii mają nowe pomniki. W mogiłach spoczywają z nimi członkowie rodzin.
– Wskazane groby są całkowicie opuszczone, czyli brak rodziny, od lat brak regulacji stanu prawnego oraz wieloletni brak opłat – tłumaczy redakcji zarząd cmentarza.
Dodaje, że sprawę odłożono na czas nieokreślony.
Na stronie cmentarza czytamy, że opłata prolongacyjna grobu ziemnego i jednokatakumbowego murowanego powinna być wnoszona co 20 lat. Koszt? 900 złotych. W przypadku grobów dziecięcych to 400 złotych.
Pomysł na publiczną zbiórkę
Lidia Kasprzak-Chachaj – przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Za Cukrownią w Lublinie (to tam mieściła się szkoła podstawowa, do której chodziły ofiary – red.) – w rozmowie z „Wprost” podkreśla, że miasto nie ma prawnych możliwości finansowania utrzymania prywatnych grobów lub ich naprawy.
– Jako rada dzielnicy nie możemy nawet przekazać środków z rezerwy celowej – tłumaczy nasza rozmówczyni.
Inne przepisy dotyczą grobów zabytkowych czy wojennych. One likwidacji nie podlegają.
Kobieta myśli nad założeniem zbiórki publicznej lub kościelnej na ten cel. – To pierwszy pomysł, który przyszedł mi do głowy. A może kuria mogłaby utworzyć subkonto do wpłat na uiszczenie opłaty prolongacyjnej, a także renowacji i utrzymania grobów? – zastanawia się na głos.
Temat ten poruszony zostanie podczas przyszłotygodniowego posiedzenia rady.
EDIT: Jak przekazała nam po publikacji tekstu Lidia Kasprzak-Chachaj, zbiórkę uruchomiono. Można ją wesprzeć tutaj.
Ocalały: Myśli o tragedii często do mnie powracają
Rozmawiamy też z Waldemarem. 75-letni dziś mężczyzna – ocalały z wydarzeń z 1961 roku – uważa, że zarząd oczekuje reakcji władz miasta oraz pozostałych zainteresowanych sprawą.
– A odnosząc się do ofiar, o których nagrobki chodzi… Trudne to wszystko. Znałem je osobiście. Nie sposób zapomnieć o tej tragedii. W końcu byłem jej bezpośrednim uczestnikiem. Te myśli często do mnie powracają. Obraz całego tego horroru mam ciągle przed oczami. Nie sposób – nawet po latach – uwolnić się od tego.
Dodaje, że poprze każdą inicjatywę upamiętniającą to wydarzenie. – Zbiórka jest dobrym pomysłem – podsumowuje.
Czytaj też:
80 lat od zamachu w „Adrii”. Wiedział, że umrze, więc przeprowadził brawurowy atakCzytaj też:
70 lat temu Katowice stały się Stalinogrodem. Władze twierdziły, że chcieli tego mieszkańcy