Przeżyła Powstanie Warszawskie, dziś wspomina: „Pierwszy raz bez zgody mamusi wyszłam z domu”

Przeżyła Powstanie Warszawskie, dziś wspomina: „Pierwszy raz bez zgody mamusi wyszłam z domu”

Danuta Dworakowska ps. Lena
Danuta Dworakowska ps. Lena Źródło: Marta Wojtal
Byłam dziewczyną żyjąca w księżycowych oparach, między nutami i poezją. W domu panowała rodzinna sielanka, kult książki i śmieszny XIX-wieczny patriotyzm. A mimo to stanęłam na wysokości zadania i myślę, że dzisiejsza młodzież również by stanęła. Jest taki moment w życiu, że decyzja nie jest poprzedzona żadnym zastanowieniem się. Są okoliczności, w których pojawia się tylko jedna jedyna myśl w głowie: natychmiast pomóc. Robić to, co trzeba. Kto by pomyślał, że takie „cielę na niedzielę” wyrośnie na bojowniczkę? – mówi Danuta Dworakowska, pseudonim Lena, w przeddzień 80. rocznicy Powstania Warszawskiego.

„Jestem z ciebie trochę dumna”. Co pomyślałby szesnastoletnia Danusia, uwieczniona na trzymanym przez starszą panią zdjęciu, słysząc te słowa? Osiemdziesiąt lat później jest z siebie „trochę” dumna. Tamtego dnia wskoczyła jak oparzona do piwnicy Domu pod Królami, gdzie ewakuowano lokatorów kamienicy.

„Idę do Powstania, nie martw się o mnie!”, rzuciła zdezorientowanej mamie, odwróciła się na pięcie i już jej nie było.

– Pierwszy raz w życiu bez zgody mamusi wyszłam z domu, wcześniej zawsze pytałam o pozwolenie – opowiada Danuta Dworakowska, pseudonim Lena, w przeddzień osiemdziesiątej rocznicy Powstania Warszawskiego.

– Taki był ze mnie dzieciuch, że głowa mała. Wtedy młodzi ludzie byli inni niż dziś, dziś szesnastolatek zdaje się niemal dorosły.

Dzisiejsze młode pokolenie w ogóle wydaje się zupełnie inne od tego powstańczego. Jak pani myśli, jak dziś młodzi ludzie zareagowaliby na podobne wydarzenia, na potrzebę zaangażowania?

– Tak samo jak my. Oni żyją w zupełnie innym świecie, są rozpieszczeni dobrobytem, ominęły ich, na szczęście, te najstraszniejsze życiowe lekcje, które przyniosła nam, młodym, wojna, ale mimo to sądzę, że zachowaliby się tak samo: jak należy. Instynkty wszyscy mamy takie same, reagujemy podobnie. Nikt nas przecież wcześniej nie uczy, jak zachować się w trudnej sytuacji. Trzeba pomóc – pomagamy, trzeba ratować człowieka – ratujemy. Ekstremalne konieczności wyzwalają w nas to, o co byśmy siebie nie podejrzewali.

Danuta Dworakowska ps. Lena

Dlaczego powiedziała pani sobie szesnastoletniej, że jest z siebie „trochę” dumna, a nie na przykład, „bardzo dumna”?

– Bo zawsze mogłabym więcej, lepiej. Ale dumna jestem, tak, bo to było najmniej prawdopodobne, że ja mogę pójść do Powstania. Ta dziewczyna żyjąca w księżycowych oparach, między nutami i poezją. W domu panowała rodzinna sielanka, kult książki i śmieszny XIX-wieczny patriotyzm. Ocukierkowana rzeczywistość. A mimo to stanęłam na wysokości zadania i myślę, że dzisiejsza młodzież również by stanęła. Jest taki moment w życiu, że decyzja nie jest poprzedzona żadnym zastanowieniem się. Są okoliczności, w których pojawia się tylko jedna jedyna myśl w głowie: natychmiast pomóc. Robić to, co trzeba. Kto by pomyślał, że takie „cielę na niedzielę” wyrośnie na bojowniczkę? Najtrudniejsza rzecz na świecie to jest poznać siebie. Tylko trzeba mieć na to czas. I odwagę. Trochę dzielności.

Te bolesne doświadczenie życiowe poszerzyły moją świadomość w nieprawdopodobny sposób. Powtarzam, że do Powstania weszłam jako nastolatka, po kilku tygodniach wyszłam z niego dwadzieścia lat starsza.
Artykuł został opublikowany w 31/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.