Śledczy oficjalnie potwierdzili, że Jacek Jaworek nie żyje. To jego ciało z raną postrzałową głowy 19 lipca znaleziono w Dąbrowie Zielonej. Prokuratura uważa, że mężczyzna popełnił samobójstwo. To jemu przypisała też zabicie brata, bratowej i bratanka, umarzając sprawę o zabójstwo.
Jacka Jaworka ukrywała zakochana kobieta?
Wiele kwestii pozostaje jednak bez odpowiedzi. Nie wiadomo, jak w lipcu 2021 roku Jaworkowi udało się wymknąć policyjnej obławie. Nikt nie wie też, jak ukrywał się przez kolejne lata, ani czym zajmował. Eksperci wątpią, by przez 36 miesięcy mógł on żyć w lasach w szałasie. Podejrzewają zgodnie, że ktoś musiał mu pomagać. W sprawie utrudniania śledztwa Prokuratura Okręgowa w Częstochowie będzie prowadzić jeszcze odrębne postępowanie.
W rozmowie z Onetem ciekawą teorię przedstawiła prof. Ewa Gruza z Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Zauważyła, że nikt nie brał dotychczas pod uwagę, że Jaworkowi mogła pomagać zakochana w nim kobieta. Jak dodawała, mogło chodzić zarówno o relację z przeszłości, jak i nawiązaną już po masakrze w Borowcach.
— Czasami panie wychodzą z założenia, że będą naprawiać świat, albo człowieka przeszywa po prostu strzała Amora i taka kobieta widzi w Jaworku nie tyle zabójcę rodziny, ile mężczyznę głęboko skrzywdzonego przez los – tłumaczyła.
Kontynuując teoretyczne rozważania, prof. Gruza sugerowała, że owa zakochana kobieta mogła po czasie przejrzeć na oczy i stwierdzić, że z relacji nic nie będzie, po czym kazać odejść Jaworkowi. Związek mógł też rozpaść się ze względu na kwestie materialne. Poszukiwany morderca nie mógł przecież w żaden sposób zarabiać na życie.
Ekspertka UW o sprawie Jacka Jaworka
Przedstawicielka UW podkreślała, że mimo upływu lat bardzo mało wiadomo na temat motywu zabójstwa w Borowcach. Oprócz narastającego ogólnego konfliktu rodzinnego trudno wskazać szczegóły zdarzenia. Nie wiadomo, czy mężczyzna nie miał jakichś sprzymierzeńców, którzy w sporze trzymali jego stronę.
– Być może iskrą, która doprowadziła do zbrodni, patrząc na to z boku, była jakaś błahostka. Dla Jacka Jaworka mogła jednak przelać czarę goryczy. Zabił, a potem przepadł. Byłam przekonana, że żyje i się ukrywa, bo gdyby miał popełnić wtedy samobójstwo, sądzę, że zrobiłby to tuż po zabiciu najbliższej rodziny i ktoś natrafiłby na jego ciało. Tymczasem ukrył się i jakoś pogodził się z tym, co zrobił – oceniała prof. Gruza.
– Skoro z jakichś względów stracił schronienie, nie chcąc trafić do więzienia, uznał, że odbierze sobie życie. Żył w coraz większym poczuciu osaczenia. Nie zapominając o strasznej zbrodni, jaką popełnił, miał syndrom człowieka zaszczutego, który musi ciągle się ukrywać – dodawała, tłumacząc okoliczności śmierci Jacka Jaworka.
Czytaj też:
Jacek Jaworek nie żyje. Prokuratura ujawniła, co doprowadziło do śmierciCzytaj też:
W Dąbrowie Zielonej huczy od plotek na temat Jacka Jaworka. „Po co teraz miał wrócić?”