Tak działa bimbrowe zagłębie na Podlasiu. „Oooo… człowieku. Pszenżyto! Jak pijesz na siedząco, to uważaj”

Tak działa bimbrowe zagłębie na Podlasiu. „Oooo… człowieku. Pszenżyto! Jak pijesz na siedząco, to uważaj”

Leśna bimbrownia
Leśna bimbrownia Źródło: Wprost / Piotr Barejka
Bimbrowe zagłębie pracuje pełną parą. Proceder przechodzi z pokolenia na pokolenie, mimo kar i nalotów służb. Wtajemniczonym wystarczy telefon, żeby zamówić alkohol z dowozem. Pędzi się w lesie, stodołach i garażach, ale też w starych oborach, w odchodach gryzoni i kadziach z kleszczami. Dolewając alkohol, który znaleźć można w podpałkach do grilla.

– W sklepach takich rzeczy nie ma. Ja żadnych met nie znam, jest trochę, ale nie wiem gdzie – wypiera się sprzedawczyni w sklepie monopolowym w Czarnej Białostockiej. – A co, z policji jesteś? – pyta badawczo jeden z klientów. – Ostatnio dwóch takich chodziło, pytało i potem zrobili nalot – stwierdza, kupuje piwo i wychodzi.

– Ale chodź, pogadamy – reflektuje się. – A ile trzeba? Flaszkę? – przechodzi do rzeczy.
– Flaszkę.
– Dobra – wzdycha. – Dwanaście złotych, ale jak z policji… – mierzy wzrokiem. – Już się chłopacy, co papierosy sprzedają, nadziali.

Woli się nie przedstawiać, numeru telefonu nie podawać. Wsiadamy w samochód, przejeżdżamy kilkaset metrów, stajemy na jednym z parkingów przy wylotówce z miasteczka. – Najpierw dzięgi – zarządza, po czym znika w domu za rogiem. Wraca z plastikową butelką schowaną w kieszeni. – Po czternaście jednak, pomyliłem się. Wszystko drożeje – stwierdza, wyliczając resztę.

– Jeszcze jest trochę met, wszystko działa. Jak kiedyś na grzyby poszliśmy, znaleźliśmy bimbrownię, to nas bimbrowniki gonili z siekierami – śmieje się.

– Obok gość ma kolorową, różne jakieś miętowe, dębowe, smakowe, ale najlepszy jest czysty bimber – stwierdza. I otwiera butelkę. – Oooo… człowieku. Pszenżyto! To od razu inaczej pachnie. Kolorowe to się do niczego nie nadają. Tylko musisz schłodzić, jak pijesz na siedząco, to uważaj, gdy wstajesz. Wzroku nie stracicie, nawet kaca po tym nie ma. Jak to się mówi, ekologiczne to jest – zapewnia.

– No, a jak się będzie podobało, to będę krążył w okolicy. Smacznego – żegna się.

„Duch” w lasach, szopach i domach

Czarna Białostocka, Gródek, Michałowo. To tereny okrzyknięte mianem bimbrowego zagłębia.

Celnicy co i rusz znajdują ukryte bimbrownie. Niepozorna posesja, zwyczajny budynek gospodarczy, w środku 23 tony cukru, osiem metalowych pieców, kolumn i chłodnic. Bimbrownik mógł tam wyprodukować nawet 11 tysięcy litrów alkoholu. Cztery miesiące później funkcjonariusze znajdują w gęstym lesie dwie osłonięte plandeką linie produkcyjne. Blisko 170 litrów gotowego alkoholu, agregaty prądotwórcze, pompy i opał, dwunastometrowa studnia głębinowa, a do tego mierzące ponad 1200 metrów kwadratowych rozlewisko odpadów. W kadziach znajdują osiem tysięcy litrów zacieru, obok siedem ton mąki.

To surowce pozwalające wyprodukować nawet osiem tysięcy litrów alkoholu. Na nieodległych posesjach ukryte były etykiety, korki i puste butelki do konfekcjonowania bimbru.
Artykuł został opublikowany w 36/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.