Izabela P. była poszukiwana od 9 sierpnia. Zniknęła nagle w niejasnych okolicznościach. Trop w sprawie 35-latki urywał się na 78. kilometrze autostrady A4, gdzie został znaleziony pojazd kobiety, a w środku jej telefon. W samochodzie nie znaleziono plecaka z dokumentami. Wówczas zaczęto poszukiwania na zakrojone na szeroką skalę. Wezwano lawetę i przetransportowano pojazd do znajomych. Tam policja wraz z technikiem kryminalistycznym dokonali oględzin auta. Kilka dni później policja zablokowała autostradę A4. Na miejscu pracowali funkcjonariusze, którzy na co dzień specjalizują się w poszukiwaniu osób. W akcję zaangażowano również wyszkolone psy, które mogą podjąć trop nawet po dwóch miesiącach od zaginięcia. Teren w okolicy autostrady przeszukiwało również 120 Świadków Jehowy.
Ostatecznie 20 sierpnia Izabela została odnaleziona. 11 dni po zaginięciu zapukała do drzwi znajomych w Bolesławcu. Przyszła do nich wyczerpana i głodna. Ci powiadomili policję. Jeleniogórska prokuratura przekazała mediom, że życiu kobiety nie zagraża niebezpieczeństwo. Izabela miała jednak zaznaczyć, że nie chce kontaktu z rodziną i nie życzy sobie, by informowano o tym, gdzie aktualnie przebywa. Jej przesłuchanie miało odbyć się w środę, jednak z powodu na jej stan zdrowia zostało przełożone.
Dlaczego zniknęła i co się z nią działo przez 11 dni? To pytanie, które jak na razie pozostaje bez odpowiedzi.
Izabela P. odnaleziona. Internauci podzieleni
W internecie jednak zawrzało.
„Obciążyć kosztami poszukiwań”.
„Powinna zapłacić za poszukiwanie policji, bo bawienie się w chowanego z policją i ludźmi to nie powinno mieć możliwość miejsca”.
„Powinna ponieść konsekwencje i zapłacić za wszystko, tak nie powinno ujść bez kary i kosztów, bo my wszyscy płacimy”.
To tylko niektóre z wpisów, jakie pojawiły się pod artykułami informującymi o odnalezieniu Izabeli.
W przypadkach fałszywych alarmów, np. bombowych, w instytucjach sprawcy „żartów” bywają potem obciążani kosztami związanymi z akcjami służb ratunkowych. A nie są to małe kwoty i często mogą wynosić nawet kilkaset tysięcy złotych za jedną akcję.
Czy Izabela P. zapłaci za akcję służb?
Czy tak może być również w tym przypadku? Sprawę dla „Wprost” wyjaśnia adwokat Tomasz Gołembiewski.
– Oburzenie społeczne z powodu koszty akcji poszukiwawczej poniesionych przez Policję oraz inne służby jest całkowicie zrozumiałe moralnie. Niestety, pod względem prawnym jest jeszcze za wcześnie, aby móc odpowiedzieć na pytanie, czy i kto mógłby zostać obciążony obowiązkiem pokrycia kosztów poszukiwania Izabeli P. – mówi prawnik.
Ekspert zastrzega również, że nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów wydarzenia i służby nadal ustalają jego okoliczności.
– Gdyby okazało się, że doszło do celowego i zawinionego wprowadzenia policji w błąd fałszywą informacją, to moglibyśmy mówić o wykroczeniu tzw. fałszywego alarmu stypizowanego w art. 66 Kodeksu Wykroczeń. W razie, gdyby sąd uznał, że sprawca takiego zawinionego fałszywego alarmu powinien zostać ukarany karą ograniczenia wolności, to mogłoby dojść także do nakazania naprawienia szkody, o czym mowa w art. 22 Kodeksu Wykroczeń – wyjaśnia adwokat.
Tomasz Gołembiewski wskazuje także, że na chwilę obecną jest zbyt wcześnie, aby móc stwierdzić, że ktoś wywołał celowo fałszywy alarm. Bliscy powinni zgłaszać zawiadomienia o zaginięciu, mają uzasadnione powody, by przewidywać, że mogło zdarzyć się coś niedobrego.
– Z kolei dorosły człowiek nie ma obowiązku, aby informować bliskich, że postanowił porzucić cywilizację na jakiś czas. Dlatego też ciężko byłoby argumentować, że nawet nieuzasadnione i nagłe odcięcie się od świata i bliskich rodziłoby winę po stronie tej osoby – puentuje prawnik.