Zasnął pijany na pogrzebie, jechał „na zakazie”. Co jeszcze na sumieniu ma ksiądz z Rzejowic?

Zasnął pijany na pogrzebie, jechał „na zakazie”. Co jeszcze na sumieniu ma ksiądz z Rzejowic?

Ksiądz, zdjęcie ilustracyjne
Ksiądz, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / wideonet
O duchownym z Rzejowic (województwo łódzkie) kilkukrotnie rozpisywały się polskie media. Kapłan miał zasnąć pijany na mszy pogrzebowej, a także doprowadzić do kolizji czy złamać sądowy zakaz prowadzenia samochodów. Możliwe, że nie są to jego jedyne przewiny. Mimo to część parafian bardzo pozytywnie wypowiada się o mężczyźnie.

Jak podaje Onet, w ubiegłym tygodniu 50-letni ksiądz pożegnał się z parafianami. Wyjaśnił, że „musi przezwyciężyć problemy psychiczne”. Wytłumaczył jednak, że nie idzie do „ośrodka zamkniętego”, czy innego podobnego miejsca. Gdy już poradzi sobie ze swoimi „problemami”, zamierza powrócić do pełnienia obowiązków duszpasterskich. Jak długo będzie nieobecny? Od jednego do dwóch miesięcy. Wcześniej w rozmowie z NaTemat rzecznik częstochowskiej kurii metropolitalnej – ks. Mariusz Bakalarz – wyjaśniał, że nie będzie go do końca września, ze względu na podjęcie się przez niego pomocy zdrowotnej.

Na początku lipca „Gazeta Wyborcza” informowała, że duchowny ma kłopoty. Chodzi o proces, który dotyczy sprawy sprzed 20 lat.

Proces kanoniczny o molestowanie

Przeciwko duchownemu od maja toczy się w Częstochowie proces kanoniczny o molestowanie (wówczas) nastoletniej dziewczynki – a dziś dorosłej, 30-letniej kobiety. – Przez dwa lata zdobywał moje zaufanie, był przyjacielem. Kiedy skończyłam 15 lat i byłam od niego uzależniona, zaczął mnie całować – opowiadała kobieta w rozmowie z NaTemat.

Wielu parafian ma dość duchownego. W rozmowie z portalem jeden z mieszkańców Rzejowic stwierdził, że przez niego „rzadko chodzi do kościoła”. Inni jednak wręcz przeciwnie, zachwalają kapłana.

Jak przypomina Onet, o duchownym szczególnie głośno zrobiło się, gdy prowadził pogrzeb pod wpływem alkoholu. Na początku lipca sprawę tę nagłośniła „Gazeta Radomszczańska”. W pewnym momencie kapłan zasnął, a nabożeństwo dokończyć musiał za niego inny ksiądz.

Posiadał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Mimo tego usiadł za kółkiem

To jednak nie wszystko, bo ponad rok temu – w maju – duchowny swoim samochodem zahaczył ponoć o zaparkowane w miejscowości Kobiele Wielkie (woj. łódzkie) inne pojazdy. Następnie miał opuścić miejsce, gdzie doszło do zdarzenia.

Natomiast rok później, pod koniec lipca, prowadzić miał auto „na zakazie”. Na jaw wyszło wszystko w miejscowości Wola Przerębska, gdzie tego dnia drogówka kontrolowała wówczas pojazdy. Gdy nadjechał 50-letni duchowny, mundurowi nakazli mu zjechać na bok, ale ten miał zacząć jechać w odwrotnym kierunku. Dziennikarze „Gazety Radomszczańskiej”, którzy także i tę sytuację opisali, poinformowali, że księdzu za jazdę z sądowym zakazem grozić ma długa kara więzienia – chodzi tu o nawet pięć lat pozbawienia wolności.

Czytaj też:
Zagadkowa śmierć księdza z Pisza. Uwagę zwraca jedna rzecz
Czytaj też:
Nowe zarzuty dla księdza Olszewskiego. Zostanie w areszcie?

Źródło: onet.pl / radomszczanska.pl / natemat.pl