Śląski pisarz Szczepan Twardoch w ostatnich latach zaangażował się w pomoc dla walczącej z Rosją Ukrainy. Organizuje w sieci zbiórki na samochody i sprzęt dla wojska, które później z pomocą aktywistki Moniki Andruszewskiej dostarcza bezpośrednio w ręce żołnierzy. W poniedziałek 26 lipca przypomniał o tej aktywności na Facebooku w związku z trzema powiązanymi z tematem zdarzeniami.
Współpracownica Twardocha ostrzelana w Ukrainie
Twardoch zaczął od poinformowania, że Andruszewska ucierpiała w Kramatorsku na skutek ostrzału miasta rakietami Iskander. W ataku tym zginął jeden z pracowników Agencji Reutera, a dwóch kolejnych zostało rannych. Uszkodzeniu uległ też pojazd Polki. Pisarz zwrócił przy tym uwagę na brak wsparcia ze strony państwa polskiego, o które jego współpracownica ubiegała się od pewnego czasu.
„W planach było przekazanie tego auta ZSU, kiedy tylko Polska pójdzie po rozum do głowy, czy pójdzie, to się okaże, auto naprawimy i do wojska trafi tak czy inaczej, a Andruszewskiej trzeba kupić kolejne i to szybko, skoro państwo polskie tutaj nie dowozi, to my dowieziemy” – zapewniał.
Następnie poinformował o nagrodzie Stand With Ukraine Award 2024, którą otrzymał za swoje zbiórki na rzecz broniącego się kraju. „Ta nagroda nie jest dla mnie, ja tylko używam mojej wypracowanej literaturą rozpoznawalności, wiarygodności i osobistej energii jako koncentratora woli pomocy i środków finansowych wszystkich tych, którzy wpłacają swoje pieniądze na moją zrzutkę. To dla Państwa jest ta nagroda i dla moich kolegów i wszystkich innych żołnierzy ZSU, którzy ze sprzętu kupionego za Państwa pieniądze czynią dobry pożytek na całej długości frontu” – przypominał.
Rosjanin chciał wydać książkę Twardocha. Jaką odpowiedź otrzymał?
Na końcu wspomniał o nietypowej propozycji, która w innych okolicznościach mogłaby mile połechtać ego autora. „Trzecia sprawa natomiast ma wymiar komiczny, otóż napisał do mnie bardzo uprzejmie pewien Rosjanin z St. Petersburga, stwierdzając, że na potrzeby swoich znajomych przetłumaczył mojego »Króla« i chciałby teraz, aby to tłumaczenie ukazało się w Rosji, bo przecież wojny kiedyś się kończą i tak dalej, całe to przewidywalne słodkie pie********, brakowało tylko czegoś o Puszkinie” – pisał.
„Odpisałem, że o tłumaczeniach porozmawiamy, kiedy już Rosja nie będzie strzelać do moich przyjaciółek Iskanderami a wszyscy rosyjscy żołnierze opuszczą Ukrainę, do czego, mam nadzieję, zachęci ich dość asertywnie sprzęt, który z naszej zrzutki będzie mi jeszcze dane kupić” – poinformował czytelników na Facebooku.
Czytaj też:
Szczepan Twardoch kontra senator Lewicy. Padło kilka wulgaryzmówCzytaj też:
Borys Szyc podpisał apel do Andrzeja Dudy. „Czas, by polskość się obudziła”