Dorn, Ujazdowski i Zalewski na początku listopada zrezygnowali z funkcji wiceprezesów PiS; wcześniej wystosowali list do prezesa partii w sprawie zmiany sposobu zarządzania PiS. W piątek J. Kaczyński zdecydował o zawieszeniu ich w prawach członków partii i na jego wniosek zostało wszczęte wobec nich postępowanie dyscyplinarne przed Koleżeńskim Sądem Dyscyplinarnym.
B. wiceprezes PiS napisał, że w ciągu niecałego miesiąca od dnia wyborów zmieniła się "radykalnie" jego sytuacja polityczna oraz sytuacja jego partii - "PiS przegrało wybory, choć przegrać ich nie musiało".
"W partii toczy się dyskusja nad przyczynami porażki wyborczej, mechanizmami decyzyjnymi, sposobem przewodzenia partii i kierowania nią, modelem opozycji, który należy wybrać, aby za cztery lata wrócić do władzy. Taka dyskusja jest czymś normalnym, a raczej - powinna być czymś, co silnej, żywotnej partii służy" - napisał Dorn.
Podkreślił, że jest uczestnikiem tej dyskusji. "I, niestety, wbrew własnej woli wraz z kolegami Kazimierzem Ujazdowskim i Pawłem Zalewskim staliśmy się stroną w konflikcie wewnątrzpartyjnym wykreowanym całkowicie niepotrzebnie przez Prezesa Jarosława Kaczyńskiego" - stwierdził b. wiceprezes PiS.
Dorn napisał, że wraz z Ujazdowskim i Zalewski przedstawili prezesowi PiS i Komitetowi Politycznemu partii swą diagnozę sytuacji w partii oraz postulaty naprawy, ale - jak stwierdził - "postulaty te zostały z miejsca i odrzucone bez dopuszczenia nawet możliwości dyskusji nad nimi".
"Wobec tego złożyliśmy rezygnacje z funkcji wiceprezesów partii, bowiem nie sposób sprawować funkcji kierowniczych, jeżeli dezaprobuje się sposób i mechanizm kierowania partią" - podkreślił Dorn.
"Odpowiedzią na tę decyzję były groźby wykluczenia z partii", publiczna krytyka naszej postawy i stanowiska, z którą łączyły się zakazy publicznych wypowiedzi z naszej strony, groteskowe żądania rezygnacji z mandatów poselskich i powstrzymania się od działalności publicznej" - napisał b. wiceprezes PiS.
Dorn napisał, że przykro mu, iż "na czele publicznej kampanii" przeciwko niemu oraz Ujazdowskiemu i Zalewskiemu stanęli: prezes PiS J. Kaczyński, obecny szef klubu PiS Przemysław Gosiewski, sekretarz generalny partii Joachim Brudziński oraz posłowie: Jolanta Szczypińska i Marek Suski.
"Szczególnie mi przykro, że dwie z tych osób do sporu wewnątrzpartyjnego wplątały moją sukę Sabę. Smutek i obrzydzenie budzi natomiast to, że znaleźli się tacy członkowie mojej partii, którzy, kryjąc się za zasłoną anonimowości, atakują mnie w wypowiedziach dla prasy, zajmując się dla celów polemiki wewnątrzpartyjnej nie tylko moim psem, ale także moim małżeństwem, żoną i moim koszem na bieliznę" - napisał Dorn.
Jak ocenił, "ten właśnie poziom polemiki i szczególna jakość argumentacji mimowolnie ujawnia strach, który w każdym sporze przenika tę jego stronę, która moralnie i intelektualnie nie ma racji, nawet jeśli posiada miażdżącą liczebną przewagę".
Odnosząc się do słów Dorna, Suski powiedział w niedzielę PAP, że "nie rozumie intencji autora". "Ja się nigdy nie zajmowałem żadnym koszem na bieliznę... Rzeczywiście wypowiadałem się na temat niestosowności przyprowadzania psa do Sejmu i udostępniania mu gabinetu, ale robiłem to pod swoim nazwiskiem" - stwierdził Suski.
Jak dodał, on nie spotkał się z "czymś takim", jak kampania wewnątrzpartyjna przeciwko Dornowi. Według niego, rezygnacja Dorna z funkcji wiceszefa PiS była niepotrzebna. "To jest kwestia dyskusji wewnątrzpartyjnej" - stwierdził Suski.
Dorn napisał też, że ze smutkiem odbiera wezwania do tego, by zszedł z obranej drogi. "Kiedy słyszałem je z ust niedysponowanego ex prezydenta Kwaśniewskiego, w głowie mi nie postało, że już niedługo do identycznej frazeologii i retoryki odwoła się polityk i człowiek, którego niesłychanie wysoko cenię i poważam i będę w przyszłości cenił i poważał, niezależnie od tego, co zajdzie między nami" - napisał Dorn.
J. Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem "Wprost", która ukaże się w najbliższy poniedziałek, zapowiada, że jeśli Dorn, Ujazdowski i Zalewski nie zawrócą ze "swojej nowej drogi" będą musieli rozstać się z partią.
Słowa "szacunku i uznania" skierował Dorn do tych "koleżanek i kolegów, którzy nie przyłączyli się do nagonki" na niego. "Wiem z rozmów z tymi właśnie członkami szeroko pojętego kierownictwa partii, że w wielu punktach nie podzielają moich poglądów, ale uważają, iż nawet w przypadku sporu wewnątrzpartyjnego jego strony nie są zwolnione od wzajemnego szacunku" - podkreślił Dorn.
Oświadczył też, że jeśli - co według niego jest "bardzo prawdopodobne" - zostanie z PiS wykluczony, to "w sumieniu" pozostanie nadal członkiem tej partii i nadal, "używając wszelkich środków", będzie robił wszystko, by "przeprowadzono w niej wewnętrzną reformę, która spotęguje jej siłę".
ab, pap