Nie tylko Bąkiewicz pod lupą policji. Akcja służb u współpracownika Bosaka

Nie tylko Bąkiewicz pod lupą policji. Akcja służb u współpracownika Bosaka

Krzysztof Bosak
Krzysztof Bosak Źródło: PAP / Piotr Nowak
Robert Bąkiewicz nie kryje oburzenia poranną akcją służb w swoim domu. Jak się okazuje, nie był jedyną osobą, u której pojawiła się policja.

Mateusz Marzoch poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych, że tuż po godzinie 6 rano w środę 4 września do jego domu wkroczyła policja. Bliski współpracownik Krzysztofa Bosaka jest szefem Straży Marszu Niepodległości. Wcześniej służby przeprowadziły również akcję w domu Roberta Bąkiewicza. Śledztwo dotyczy Marszu Niepodległości z 2018 roku.

Bąkiewicz: Nigdy mnie nie zastraszą

– W toku postępowania ujawniono nagranie, na którym jeden z uczestników marszu kieruje wobec innej osoby groźbę karalną użycia przemocy. Ubiór i zachowanie sprawcy wskazują na jego przynależność do Straży Marszu Niepodległości. W toku tego postępowania przewodzono szereg czynności mających na celu ustalenie tej osoby, która te groźby kierowała – wyjaśnił Norbert Woliński, rzecznik praskiej prokuratury.

Tuż po godzinie 12 Robert Bąkiewicz poinformował, że służby próbują wejść do siedziby stowarzyszenia Marsz Niepodległości przy ulicy Stawki w Warszawie. Wzywam tam wszystkich aby się stawili w proteście do działań prokuratury i policji które są skandaliczne i mają znamiona przestępstwa. Nigdy mnie nie zastraszą! – napisał narodowiec w mediach społecznościowych.

Akcja służb ws. Marszu Niepodległości. Bąkiewicz ostro komentuje

Były szef Marszu Niepodległości nie kryje oburzenia całą sprawą. – Powód jest absurdalny. To działo się sześć lat temu, chodzi o jedną osobę wśród pół miliona osób. Moim zdaniem jest to inicjowane politycznie – ocenił narodowiec. – Chciałem powiedzieć, że uważam, że jest to akt politycznej zemsty. Nie ma żadnych powodów do tego, żeby nachodzić mój dom, bo tak to traktuję. O godz. 6 rano, gdzie mam małe dzieci, czwórkę małych dzieci, która była w domu – dodał.

W odpowiedzi na zarzuty Norbert Woliński wyjaśnił, że Robert Bąkiewicz był przesłuchiwany w tej sprawie w charakterze świadka i zeznał, że treść haseł prezentowanych podczas marszu była uzgadniana z przedstawicielami władz państwowych, m.in. kilku ministerstw, Senatu i KPRM. – W zasobach tych instytucji nie zachowały się dokumenty potwierdzające takie ustalenia. Chcemy więc je zrekonstruować – tłumaczył.

Czytaj też:
Krzysztof Bosak chce kandydować na prezydenta. Zaskakujący plan Konfederacji
Czytaj też:
Wrze w Konfederacji. Bosak nie pojawił się na konwencji Mentzena

Źródło: WPROST.pl