Po śmierci uczestniczki „Top Model” pisano o rozszerzonym samobójstwie. Ekspert: „Nie ma czegoś takiego”

Po śmierci uczestniczki „Top Model” pisano o rozszerzonym samobójstwie. Ekspert: „Nie ma czegoś takiego”

Paulina Lerch w programie „Top Model”
Paulina Lerch w programie „Top Model” Źródło: Instagram / @topmodelpolskatvn
Nie istnieje coś takiego, jak „samobójstwo rozszerzone”. Ten termin powinien zniknąć z terminologii prawniczej, policyjnej, medialnej. Po pierwsze dlatego, że jest nielogiczny: sprawca zabijając kogoś, a potem siebie – popełnia zbrodnię, a nie „zaraża” swoją ofiarę samobójstwem. Odbiera życie drugiej osobie wbrew jej woli i tylko on ponosi winę za jej śmierć. Po drugie, podkreślanie terminu o samobójstwie odwraca naszą uwagę od ofiary – mówi prof. Adam Czabański, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego.

Krystyna Romanowska: Kilka dni temu we wsi Będlewo pod Poznaniem znaleziono zwłoki małżeństwa. Oboje nie żyli. Ona była uczestniczką programu „Top Model”, on – gangsterem, który wyszedł niedawno z więzienia. W mediach pojawiły się spekulacje na temat tego, że mężczyzna zabił kobietę, a potem popełnił samobójstwo. Nie mając na razie potwierdzenia tej historii, ale zakładając, że taki był przebieg wydarzeń, z jakim rodzajem zbrodni mamy do czynienia?

Prof. Adam Czabański: Jeżeli prokuratura i policja potwierdzi tę wersję wydarzeń, będziemy mieli do czynienia z zabójstwem i samobójstwem poagresyjnym. W takich sytuacjach dochodzi do zabójstwa, czyli aktu agresji, a potem do samobójstwa sprawcy tej agresji.

Ale czytając relacje w mediach można było odnieść wrażenie, że – chociaż wersja „mężczyzna zabił żonę” była eksponowana – nikt nie użył sformułowania „zbrodnia”, „zabójstwo”. Dominował eufemizm: „samobójstwo rozszerzone”. Tylko działaczki prokobiece apelowały o rozjaśnienie komunikatu. De facto mieliśmy bowiem do czynienia z kobietobójstwem.

Ma pani całkowitą rację. Chciałbym, żeby to wyraźnie zabrzmiało. Nie istnieje coś takiego, jak „samobójstwo rozszerzone”. Ten termin powinien zniknąć z terminologii prawniczej, policyjnej, medialnej.

Po pierwsze, dlatego, że jest nielogiczny: sprawca zabijając kogoś, a potem siebie – popełnia zbrodnię, a nie „zaraża” swoją ofiarę samobójstwem. Odbiera życie drugiej osobie wbrew jej woli i tylko on ponosi winę za jej śmierć.

Po drugie: podkreślanie terminu o samobójstwie odwraca naszą uwagę od ofiary.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Wprost.

Aktualne cyfrowe wydanie tygodnika dostępne jest w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.