Robert Bąkiewicz stanął przed sądem. Oskarża go aktywistka ze Strajku Kobiet

Robert Bąkiewicz stanął przed sądem. Oskarża go aktywistka ze Strajku Kobiet

Robert Bąkiewicz na rocznicy Powstania Warszawskiego
Robert Bąkiewicz na rocznicy Powstania Warszawskiego Źródło: PAP / Marcin Obara
W piątek 6 września rozpoczął się proces Roberta Bąkiewicza, byłego prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Oskarżony jest o naruszenie nietykalności.

Robert Bąkiewicz pojawił się w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia. Jeden z przedstawicieli polskich narodowców oskarżany jest o naruszenie nietykalności osobistej kobiety, która uczestniczyła w Ogólnopolskim Strajku Kobiet w 2020 roku.

Robert Bąkiewicz staje przed sądem

Do agresywnego zachowania Bąkiewicza miało dojść 25 października 2020 roku. Kiedy aktywistki, protestujące przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego, protestowały przed kościołami, w niektórych miejscach wyszli do nich kontrmanifestanci. W Warszawie do takiego starcia doszło przed kościołem św. Krzyża.

Kobieta poturbowana przez Bąkiewicza twierdzi, że była przez niego ciągnięta, a następnie została zepchnięta ze schodów. Przy upadku miała mocno się potłuc. – Poprzednia prokuratura rządzona przez Zbigniewa Ziobrę odmówiła wszczęcia procedury z urzędu, dlatego pozywam Roberta Bąkiewicza o naruszenie nietykalności osobistej – wyjaśniała dziennikarzom aktywistka.

– Zrzucił mnie ze swoim nieustalonym jeszcze kolegą ze schodów kościoła. Wtedy jako mama niepełnosprawnego dziecka brałam udział w proteście, aby nie zakazywać aborcji ze względu na wady letalne płodu. Panowie we dwóch rzucili się na mnie, bo postanowili usunąć mnie ze schodów. Ja byłam na mszy wewnątrz – dodawała.

Bąkiewicz nie przyznaje się do winy

Po odczytaniu aktu oskarżenia Robert Bąkiewicz nie przyznał się do winy. Zwracał uwagę, że oskarżająca go pani Andżelika brała udział w Strajku Kobiet. – Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby ruch ten nie zachęcał do ataków na świątynie katolickie. Hasło, które dominowało w przekazach i wewnętrznych komunikatorach tej organizacji, było zilustrowane palącą się świątynią – argumentował.

– Znajdowałem się pod kościołem św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Pod tym kościołem zebrało się kilkuset agresywnych i wulgarnych osób używających gróźb wobec mnie, osób w kościele oraz znajdujących się na schodach kościoła – mówił dalej.

Jak twierdzi, wśród zakłócających mszę osób była pozywająca go aktywistka. – Podnosiła jakieś hasła w trakcie mszy świętej, przeszkadzała w uroczystościach religijnych, rozrzucając ulotki i podejmując inne działania, które były ewidentnym zakłócaniem nabożeństwa – przekonywał.

Kolejną rozprawę wyznaczono na 17 grudnia.

Czytaj też:
Politycy PiS pójdą w Marszu Niepodległości. Jeszcze we wrześniu zapowiadają manifestację
Czytaj też:
Spędziłam pół dnia z wPolsce24 braci Karnowskich. Jedna rzecz mnie zaskoczyła

Opracował:
Źródło: RMF 24