Nieudany desant polskich spadochroniarzy. Jeden uszkodził dach, inny zawisł na linii energetycznej

Nieudany desant polskich spadochroniarzy. Jeden uszkodził dach, inny zawisł na linii energetycznej

Skok żołnierza ze spadochronem, zdjęcie ilustracyjne
Skok żołnierza ze spadochronem, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Roman Zawistowski
W poniedziałek 9 września polscy żołnierze ćwiczyli skoki ze spadochronem. Silny wiatr sprawił, że spadli na miejscowość Chechło w Małopolsce.

12 żołnierzy 2 Pułku Rozpoznawczego z Hrubieszowa na początku tygodnia skakało ze spadochronami. Jak dowiedział się reporter RMF FM, mieli trafić na Pustynię Błędowską. Zamiast tego jednak znaleźli się nad pobliską miejscowością Chechło i zmuszeni byli lądować w terenie zabudowanym.

Silny wiatr pomieszał szyki spadochroniarzom

„Incydent lotniczy z udziałem wojskowych spadochroniarzy w małopolskim Chechle. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, kilku żołnierzy 2. Pułku Rozpoznawczego z Hrubieszowa, zamiast na Pustynię Błędowską, desantowało się na tę miejscowość – donosiła stacja RMF FM za pośrednictwem profilu na platformie X”.

Przyczyną zmiany kursu o kilkaset metrów miały być trudna warunki atmosferyczne. Od razu po tym, jak żołnierze wyskoczyli z samolotu, pojawił się silny wiatr. W rozmowie z dziennikarzem mundurowi tłumaczyli, że możliwości sterowania tego typu spadochronem są ograniczone. Otwiera się on automatycznie po opuszczeniu samolotu.

Żołnierze wylądowali we wsi. Pomogli mieszkańcy

Zniesieni przez wiatr na północny-zachód żołnierze musieli lądować na działkach w miejscowości Chechło. Jeden nieszczęśliwie zawisł na linii energetycznej, inny uszkodził dach domu. Żadnemu na szczęście nic poważnego się nie stało. Jeden z nich z urazem został przetransportowany do szpitala.

Pomocy wojskowym udzielili mieszkańcy Chechła. Badaniem przyczyn zdarzenia zajmie się teraz komisja badania wypadków lotniczych. Własne postępowanie wewnętrzne przeprowadzą też służby wojskowe.

facebookCzytaj też:
Gen. Polko: Generałowie Gromadziński i Jakubczyk ofiarami „afery rowerowej”. Totalny odjazd
Czytaj też:
Gdy go zobaczył, chwycił za telefon i wezwał służby. „Przedmiot z naklejonymi kartkami”

Opracował:
Źródło: RMF FM