37-letni mężczyzna, który we wtorek na jednym z głównych placów Łodzi groził samospaleniem, oddał się w ręce policji. Mężczyzna domagał się zwolnienia z aresztu siedmiu żołnierzy podejrzanych w sprawie sierpniowej akcji w Afganistanie, w której zginęło sześciu cywilów. Przez kilka godzin ruch w centrum Łodzi był utrudniony.
Ubrany w moro 37-latek na Pl. Wolności oblał się, jak twierdził, łatwopalna substancją i groził, że podpali się po godzinie 12. Krzyczał m.in.: "+To jest wojna, krew za krew+, +Gdzie byli dowódcy, którzy wydali rozkaz+, +Gdyby do Was strzelali, też byście strzelali+".
Po rozmowach z policyjnymi negocjatorami zdecydował się oddać w ręce antyterrorystów. Ci otoczyli go i kazali mu zdjąć kurtkę, by sprawdzić czy nie ma pod nią np. ładunków wybuchowych. Na razie nie wiadomo kim jest 37-latek i czy w jakiś sposób był związany z którymś z aresztowanych żołnierzy.
Sześciu żołnierzom uczestniczącym w akcji w Afganistanie prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia. Siódmemu postawiono zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny - grozi mu do 25 lat więzienia.pap, ss