G. i Bentkowska-Kiczor zapoznali się z tą opinią we wtorek.
Według mecenas, biegły - prof. Roland Hetzer z berlińskiego Centrum Serca - wykluczył by działania Mirosława G. mogły mieć związek ze śmiercią pacjentów. Wyjaśniła, że chodzi o trzy przypadki - przy czym kardiochirurg ma postawiony już zarzut zabójstwa pacjenta i nieumyślnego spowodowania śmierci drugiego, w którego ciele pozostawiono w trakcie operacji wacik.
"Mam nadzieję, że teraz prokuratura rozważy umorzenie tego wątku (dot. śmierci pacjentów), który jest najboleśniejszy dla mojego klienta i który dyskwalifikował go jako lekarza" - dodała Bentkowska-Kiczor. Zaznaczyła też, że ta ekspertyza jest dowodem kompromitacji b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który tuż po zatrzymaniu lekarza powiedział: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Mirosław G. zresztą wytoczył mu w tej sprawie proces.
Mecenas podkreśliła również, że sam b. ordynator jest bardzo zadowolony z opinii, ponieważ "obroniły się jego wiedza i doświadczenie".
Komentować jej treści nie chce natomiast warszawska prokuratura okręgowa, prowadząca śledztwo. Jej rzeczniczka Katarzyna Szeska powiedziała jedynie, że tłumaczenie opinii prokuratura dostała we wtorek.
"Opinia stanowi część materiału dowodowego. Prokurator po zebraniu jego całości i przeanalizowaniu wszystkich dowodów, podejmie decyzję o dalszym toku postępowania" - zaznaczyła.
Mirosław G., były ordynator oddziału kardiochirurgii w szpitalu MSWiA w Warszawie, został zatrzymany 12 lutego przez funkcjonariuszy CBA. Jest formalnie podejrzany o zabójstwo pacjenta, mobbing, znęcanie się nad osobą najbliższą; przedstawiono mu też 45 zarzutów korupcyjnych opiewających na kwotę ok. 50 tys. zł.
We wrześniu prokuratorzy informowali, że wkrótce wobec G. zostanie przygotowany akt oskarżenia - miał on obejmować 53 zarzuty. Jednak wątki sprawy dotyczące m.in. szkodliwych metod leczenia miały być wyłączone do odrębnego postępowania.
G. w maju opuścił areszt, gdy Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał decyzję sądu I instancji, który wyznaczył kaucję w wysokości 350 tys. zł i zezwolił, by doktor po jej wpłaceniu wyszedł na wolność. Sąd apelacyjny uznał, że mimo pięciu miesięcy śledztwa nie wykazano, by zachodziło "duże prawdopodobieństwo", iż G. umyślnie zabił pacjenta.pap, ss, ab