Dziesięć milionów osób z całego świata już w marcu wzięło udział w jedynym internetowym losowaniu 330 tys. wejściówek, które przygotowali organizatorzy czerwcowych mistrzostw Europy. Chętnych Polaków było 100 tys., więc przypadło nam zaledwie 3,3 tys. biletów.
"Z biletami zawsze są problemy, ale w Austrii i Szwajcarii fani będą mieli gorzej niż źle. Euro 2008 będzie imprezą kameralną, głównie telewizyjną" - mówi gazecie Adam Olkowicz z PZPN. Aż w sześciu miastach (na osiem) piłkarze zagrają na małych stadionach - do 32 tys. widzów.
Kibic biało-czerwonych może już tylko liczyć na łaskę PZPN. "Wasza federacja dostanie 19 proc. wejściówek na każdy mecz Polaków w fazie grupowej i jeśli wyjdziecie z grupy. Tak jak inne kraje" - wyjaśnia Martin Kallen ze szwajcarskiego sztabu.
Jeszcze nie wiadomo, gdzie zagrają Polacy, ale gdyby był to np. Zurych, to: pula PZPN wyniesie tylko 5,7 tys. biletów; nasz rywal otrzyma też 5,7 tys.; biletów rozlosowanych przez UEFA w marcu jest 9,9 tys.; sponsorzy UEFA dostaną 7,7 tys.; a mieszkańcy Zurychu tylko 1 tys.
Na hasło: "PZPN sprzedaje bilety" kibicie dostają białej gorączki. Boją się, że jak na ostatnim mundialu większość trafi do sponsorów i tzw. działaczy z centrali i terenu. "Gazeta Wyborcze" przypomina, że dziennikarze TVN przeprowadzili wtedy prowokację, pokazując, jak "działacze", zamiast jechać do Niemiec, sprzedali bilety z trzykrotnym przebiciem.
Jak będzie teraz? "Tamtą aferę nadmuchały media. Sprawa została umorzona" - mówi prezes PZPN Michał Listkiewicz. "Zrobię wszystko, by jak najwięcej biletów trafiło do kibiców, ale czy piłkarz C- klasowej drużyny nie jest kibicem? Jest, i to bardziej niż ktoś, kto raz na dziesięć lat kupi bilet" - stwierdza.
Zdaniem Listkiewcza bilety należą się działaczom i ludziom piłki. Pula dla sponsorów jest też nie do ruszenia, bo PZPN nie jest instytucją charytatywną: "Sponsorzy dają na reprezentację, więc dostają bilety. Tak jest na całym świecie".
Na mundialu dla zwykłych kibiców PZPN zostawił 36 proc. swojej puli.
ab, pap