W piątek 13 września poinformowano o śmierci prof. dr hab. n. med. Zbigniewa Lwa-Starowicza. 20 września o godz. 12:00 w Kościele Pokamedulskim bł. Edwarda Detkensa w Warszawie odprawiona została msza święta żałobna, po której nastąpiło odprowadzenie na stołeczny Cmentarz Północny. Rodzina wybitnego polskiego seksuologa poprosiła, aby nie przynosić kwiatów, a zamiast tego w miarę możliwości przekazać datek na rzecz Fundacji Warszawskie Hospicjum dla Dzieci.
„Fakt” podał, że kościół był pełen ludzi. Oprócz rodziny i bliskich prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza pożegnali inni znani seksuolodzy: Zbigniew Izdebski oraz Andrzej Depko. Mszę św. poprowadził ks. Wojciech Drozdowicz. Przy urnie z prochami znalazła się maskotka lwa. Michał Lew-Starowicz, syn wybitnego polskiego psychoterapeuty, podczas ceremonii wspomniał o tym, że jego tata ciężko przeżył śmierć mamy, a potem jeszcze zmagał się z chorobą.
Pogrzeb Zbigniewa Lwa-Starowicza
Michał Lew-Starowicz wspominał swojego ojca jako osobę, która zaraża bliskich serdecznym uśmiechem do końca swoich dni. Jego zdaniem tacie zależałoby na tym, aby nawet na pogrzebie nie było ponurej atmosfery. Syn znanego polskiego seksuologa wspomniał również o ogromnej roli muzyki w życiu jego ojca. Rafał Lew-Starowicz zwrócił z kolei uwagę na zamiłowanie ojca do książek. Wrócił także wspomnieniami do wspólnej podróży do Jerozolimy.
– Tata bardzo cierpiał, ale powtarzał, że wierzy. Gdy przyjechaliśmy do taty z księdzem z wiatykiem, było wiele momentów utraty świadomości, ale kiedy przyjmował, komunię powiedział „amen”. Tato, wiem, że będę się bała, ale o ciebie już się nie boję – powiedziała córka psychiatry Julitta Biały. Prof. Zbigniew Lew-Starowicz został pochowany obok swojej żony Danuty.
Czytaj też:
Romanowska: „Mój Profesor Lew. Będę za nim tęsknić”