Powódź, która nawiedziła w ostatnich dniach południowo-zachodnią Polskę, była najtragiczniejszą w skutkach od lat. Jej skala porównywana jest do wydarzeń z 2010 i 1997 roku. Przy obu poprzednich przypadkach pojawiały się liczne zapewnienia, że wprowadzone zostaną systemowe i infrastrukturalne zmiany, które zapobiegną podobnym zdarzeniom w przyszłości.
Szef NIK: Mamy poważne zastrzeżenia
Przez ostatnie lata faktycznie prowadzono liczne projekty, które miały pomóc i pomogły w zmniejszeniu skutków tragedii. Jak się jednak okazuje, nie wszystko przebiegało tak, jak przebiegać powinno. – Mamy poważne zastrzeżenia co do inwestycji i projektów przeciwpowodziowych w dorzeczu Odry, Wisły, które po prostu się rozciągają w czasie. I one nie zostały zakończone. Właściwie od ośmiu lat każdego roku prowadzimy kontrole, badamy sprawozdania finansowe z tych inwestycji – powiedział w rozmowie z Magdaleną Rigamonti z „Onetu” Marian Banaś, szef Najwyższej Izby Kontroli.
Jako przykłady takich inwestycji urzędnik wymienił te prowadzone w Kotlinie Kłodzkiej, w dorzeczu Nysy Kłodzkiej, w dolinie rzeki Białej oraz w doliny rzeki Bystrzycy Dusznickiej. – Niektóre z nich miały zostać zakończone w grudniu 2023 r., ale termin oddania został znowu przesunięty, tym razem na czerwiec 2025 r. A to one miały przecież chronić ludzi przed powodzią – usłyszała Magdalena Rigamonti.
Szef NIK pytany o powód opóźnień stwierdził, że po pierwsze, „trochę ślamazarnie te inwestycje tam się toczyły”, a po drugie, „nie było prognoz, że rok 1997 się powtórzy”. – Trzeba jasno powiedzieć, że brak tych inwestycji spowodował, że mamy do czynienia z tak wielką tragedią – ocenił Marian Banaś.
Liczne zaniedbania w inwestycjach przeciwpowodziowych
Ponadto na skalę tragedii wpłynąć miało m.in. odstąpienie od zabezpieczenia rzek Ścinawki oraz Bystrzycy Dusznickiej, na których choć wybudowano cztery zbiorniki wodne, to pięć lat temu już nikt nie zwracał uwagi na to, że może to być niewystarczające dla zapewnienia bezpieczeństwa przeciwpowodziowego dla tego rejonu. – No i niestety po prostu te inwestycje tam nie zostały zakończone – dodał szef NIK.
Marian Banaś wskazał, że problemy na etapie budowy były także ze zbiornikiem retencyjnym w Raciborzu. A to przecież dzięki niemu tegoroczna powódź nie dotknęła Raciborza czy Wrocławia. – Dwa czy trzy lata przed oddaniem go do użytku przeprowadziliśmy kontrolę, po której okazało się, że są różne problemy z jego budową. Zmusiliśmy inwestora do poprawy dużego odcinka wału, który był zrobiony w sposób nieodpowiedni – powiedział urzędnik.
Czytaj też:
„Pełzająca” dymisja Hennig-Kloski? Ekspert: Nie do zatrzymania przez HołownięCzytaj też:
Polacy wskazali kilku winowajców. To ich zdaniem doprowadziło do powodzi