Choć Rafał Bochenek nie posiadał w ubiegłej kadencji Sejmu własnego pojazdu, rok w rok wykazywał wydatki poniesione na koszty dojazdów. Fakt, że nie był właścicielem samochodu, można wyczytać z jego oświadczeń majątkowych, w których nie uwzględniono pojazdu o wartości przekraczającej 10 tys. zł.
Brak tego zapisu wzbudził wątpliwości, szczególnie w kontekście rozliczeń kilometrówek. Te były znaczne, wynosząc od 30 do nawet 43 tys. zł rocznie.
Wiadomo, że rzecznik PiS poruszał się także taksówkami. Jak można przeczytać w jego rozliczeniach, w latach 2019-2020 wydał na ten cel ponad 4,4 tys. zł, w 2021 r. — ponad 1,4 tys. zł, a w 2022 r. — ponad 5,4 tys. zł. W sumie, podczas poprzedniej kadencji, koszty taksówek, którymi podróżował Bochenek, wyniosły ponad 24 tys. zł. Problem w tym, że te wydatki są rozliczane osobno, a koszty dojazdów, które wykazywał poseł, dotyczą innej kategorii. Czym więc jeździł Rafał Bochenek?
Anna Maria Żukowska z Lewicy sugerowała, że Bochenek mógł korzystać z samochodu na zasadzie użyczenia, np. od rodziny, ponieważ jego oświadczenia majątkowe nie wskazywały na leasing czy spłatę kredytu.
Sam rzecznik PiS w rozmowie z „Faktem” potwierdził, że faktycznie nie posiadał własnego pojazdu. Jak poinformował, korzystał z samochodu należącego do jego rodziców, co jest częstą praktyką wśród parlamentarzystów.
Bochenek zaznaczył, że od zeszłego roku posiada już własny samochód, co zakończyło kontrowersje związane z korzystaniem z auta rodziców. Mimo to sprawa wywołała dyskusję na temat przejrzystości rozliczeń poselskich oraz samego mechanizmu kilometrówek, który — jak twierdzą krytycy — wymaga dokładniejszej weryfikacji.
Kilometrówki pod lupą prokuratury
Sprawa kilometrówek nie jest nowa na polskiej scenie politycznej. Rafał Bochenek nie jest jedynym politykiem, którego rozliczenia służbowych przejazdów budzą kontrowersje. Ryszard Czarnecki, były europoseł PiS, znalazł się w poważnych tarapatach prawnych z powodu nadużywania kilometrówek.
Czarnecki, według informacji prokuratury, miał doprowadzić do niekorzystnego rozporządzenia mieniem Parlamentu Europejskiego, uzyskując zwroty za przejazdy o łącznej wartości ponad 203 tys. euro, podając nieprawdziwe informacje o podróżach i miejscach zamieszkania.
Z dokumentów śledczych wynika, że Czarnecki złożył ponad 240 wniosków o zwrot kosztów podróży, w których wskazywał fałszywe dane. Co więcej, podróże Czarneckiego były tak częste, że według szacunków przejechałby nimi pięć razy dookoła Ziemi, co przekłada się na ponad 220 tys. kilometrów w ciągu trzech lat pełnienia funkcji w Polskim Związku Piłki Siatkowej.
Czytaj też:
Wyścig o mile ulubioną dyscypliną europosłów? „Rumienią się, pytani o zarobki”. Do wzięcia 100 tys. zł miesięcznieCzytaj też:
Rozliczenie PiS. Minister Bodnar odczytał listę 20 śledztw prokuratorskich