Trzech mecenasów z Warszawy i dwójka notariuszy miało wysługiwać się grupie przestępczej oskarżonej o otrucie co najmniej pięciu osób i usiłowanie zabójstwa kolejnych sześciu. Celem było przejęcie ich mieszkań i okradanie kont bankowych – podaje TVN24. Ofiary zmarły. Przestępstw mogło być nawet więcej, ale nie wszystkie udało się udowodnić. Ciała niektórych ofiar wrzucano do Bugu.
Romanowi P. grozi dożywocie. To krewny twórcy metody oszustwa „na wnuczka”
Sądzeni są za to dwaj bracia będący założycielami grupy. Jeden z nich to 46-letni Roman P., krewny znanego przestępcy Arkadiusza Ł., pseudonim „Hoss”, uchodzącego za twórcę metody oszustwa „na wnuczka”. Drugim jest 41-letni Krzysztof P. Proces „gangu trucicieli” zbliża się ku końcowi, a mężczyznom grozi dożywocie.
Do sądu trafił liczący kilkanaście tomów akt oskarżenia wobec prawników. Odpowiadają z wolnej stopy, nie są aresztowani. Mecenas Marcin K. ze swoim partnerem z kancelarii adwokatem Michałem W. zostali oskarżeni o groźby bezprawne wobec stron postępowania oraz utrudnianie postępowania. Grozi za to pięć lat pozbawienia wolności. Mecenas Robert B. został z kolei oskarżony o serię przestępstw od przekroczenia uprawnień, przez udział w oszustwie, za co grozi do 10 lat więzienia.
Szokujące szczegóły działania „gangu trucicieli”
Na ławie oskarżonych zasiądą również Tomasz G. i Jolanta D., którym grozi do 10 lat więzienia. 44-latek usłyszał zarzuty licznych oszustw w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, a 60-latka przekroczenia uprawnień i poświadczenia nieprawdy. Wyciekły szczegóły sprawy, które są szokujące.
Wszystko wyszło na jak przez informację o tym, że ktoś próbuje kupić pistolet do obrony przed członkami grupy przestępczej, w której działa. Policjantom udało się dotrzeć do kobiety pracującej w warszawskim urzędzie, która zeznała, że chodzi o byłego księdza z jej rodzinnej miejscowości. Robert S. powiedział, że bał się, że zostanie zabity, ale obawiał się też policji i prokuratury.
Drobiazgowe metody działania grupy. Policjanci nie wierzyli w nieprawdopodobną relację
Jak się okazało grupa pozyskiwała nieruchomości od samotnych osób, uzależnionych od alkoholu. Po zaprzyjaźnieniu się z nimi pozbawiano ich życia za pomocą skażonego alkoholu – izopropanolu, który jest stosowany jako rozpuszczalnik lub płyn do odkażania. Relacja urzędniczki brzmiała tak nieprawdopodobnie, że funkcjonariusze sprawdzali zapisy z monitoringu urzędu, gdzie pracowała, aby potwierdzić jej wersję wydarzeń.
Były duchowny zeznał potem śledczym, ale grupa współpracowała też z pracownikami socjalnymi, którzy wskazywali im potencjalne ofiary, ale tego nie udało się potwierdzić. Krzysztof P. został zatrzymany na gorącym uczynku po zasadzce policji. Wszystko zaczęło się od pracownika banku, któremu podejrzane wydało się wypłacenie kilkuset tysięcy zł przez ofiarę 41-latka.
Czytaj też:
Sprzedali blok z mieszkańcami. Boją się, ilekroć ktoś zapuka do drzwiCzytaj też:
Kredyt na mieszkanie tylko dla bogatych. Polacy przestają ubiegać się o pożyczki