Szef działu krajowego „Rzeczpospolitej” opisał kulisy rozmowy z Kingą Gajewską. Tomasz Krzyżak ujawnił, że po tym, jak opublikował krytyczny tekst na temat posłanki Koalicji Obywatelskiej, ta kilkukrotnie próbowała się z nim skontaktować. Gdy w końcu doszło do rozmowy, nie była ona przyjemna. Z relacji dziennikarza wynika, że parlamentarzystka użyła wielu nieparlamentarnych słów – „ch*j” oraz „k***a”.
Kinga Gajewska zadzwoniła do dziennikarza. To mu powiedziała
Podczas trwającej około czterech minut rozmowy Kinga Gajewska miała tłumaczyć dziennikarzowi, że „opisywany w mediach dom w Błoniu nie nadaje się do zamieszkania, ponieważ gdyby tak było, nie wynajmowałaby mieszkania w Warszawie”. Następnie miała życzyć Tomaszowi Krzyżakowi, aby „spotkało go to samo, co teraz spotyka ją”.
Po zakończeniu rozmowy posłanka Koalicji Obywatelskiej miała wysłać dziennikarzowi wiadomość, że „kontaktowała się z nim nie jako polityczka, ale matka trójki dzieci, która od kilku dni jest zaszczuwana”. Dodała że dom i przedszkole jej dzieci od kilku dni są co chwile pokazywane w TV Republika.
„Rozwiązaniem pani problemów z takim hejterami jak ja – a takie sformułowanie w naszej rozmowie padło – nie jest dzwonienie do dziennikarza, płacz i przekleństwa” – podsumował szef działu krajowego „Rzeczpospolitej”.
Problemy Kingi Gajewskiej i Arkadiusza Myrchy
O sprawie młodego małżeństwa z KO od kilku dni jest głośno w mediach za sprawą doniesień o ich majątku. Kinga Gajewska zaktualizowała rejestr poselskich korzyści majątkowych. Z nowego dokumentu wynika, że weszła w posiadanie domu wartego 700 tys. zł. Dopiero teraz przyznała, że otrzymała go od rodziców w formie darowizny.
Posłanka KO zapewniła, że nie doszło do złamania prawa. - Rejestr uzupełniłam z własnej wiedzy, inicjatywy. Ani sejmowa komisja, ani służby państwowe kontrolujące nasze oświadczenia, nie wzywały mnie w celu uzupełnienia tych wiadomości. Uznałam jednak, że dla czystości sytuacji należy to uzupełnić – tłumaczyła.
Emocje podgrzał fakt, że chociaż dom znajduje się w niewielkiej odległości od Warszawy, polityczka pobierała z Sejmu dodatek mieszkaniowy na wynajem w Warszawie. Z takiej samej formy pomocy korzystał Arkadiusz Myrcha. Łącznie jest to blisko 8 tys. złotych miesięcznie.
Czytaj też:
Kontrowersje wokół Gajewskiej i Myrchy. „Próba zaszczucia naszej rodziny”Czytaj też:
Giertych staje w obronie wiceministra i posłanki. „To jest zwyczajnie nie fair”