Jak donosi serwis o2.pl, pan Artur podczas wizyty w Biedronce zastał chaos na sklepowych alejkach. Nie tylko klienci z wózkami blokowali swobodne przejścia, ale również liczne palety z produktami pozostawały nierozpakowane. Największym problemem okazała się jednak tylko jedna czynna kasa, podczas gdy kolejka ciągnęła się przez cały sklep.
Biedronka w ogniu krytyki. Klient ze Śląska nie krył oburzenia
Pan Artur, nie chcąc stać bezczynnie, postanowił interweniować i poprosić o otwarcie dodatkowej kasy. Zdecydował się udać na zaplecze. Tam zastał pracownice pijące kawę. Jak opisał, został zignorowany i w nieprzyjemny sposób wyproszony z pomieszczenia. Czytelnik stanął więc z powrotem w kolejce.
Jak przekazał, choć kasjer jedynego działającego stanowiska zadzwonił dzwonkiem, przez kolejne 15 minut, by wezwać pomoc, nikt się nie pojawił. To dodatkowo wzbudziło frustrację klientów. W rezultacie padały niecenzuralne słowa, a atmosfera w sklepie stała się napięta.
Biedronka wyjaśnia
Tego rodzaju sytuacje nie są odosobnione – podobne przypadki zdarzają się w różnych częściach kraju, co sugeruje, że może to być szerszy problem związany z zarządzaniem personelem i organizacją pracy.
W odpowiedzi na pytania dotyczące sprawy przedstawicielka sieci Biedronka, Monika Rychel, podkreśliła, że za otwieranie kas odpowiada kierownik zmiany, a decyzje o skierowaniu pracowników do obsługi klientów podejmowane są w zależności od aktualnych potrzeb. Sieć zapewnia, że dokłada wszelkich starań, aby kasy były otwierane zgodnie z panującym zapotrzebowaniem.
Warto zauważyć, że podobne przypadki występują również w sklepach innych sieci. Najczęściej jedna kasa działa w sklepach, w których dostępny jest samoobsługowy system sprzedaży. Placówki te najczęściej zatrudniają mniejszą liczbę personelu, co przekłada się z kolei na kolejki przy tradycyjnych kasach.
Czytaj też:
Biedronka rusza w Polskę. Ile można zarobić na start w sklepie i w magazynie?Czytaj też:
Nauczyła Polaków pić cappuccino. Dziś jest na liście najbogatszych