Drifterzy rosnącym problemem na Białołęce. Odpowiadają: „To jest miasto, a nie las”

Drifterzy rosnącym problemem na Białołęce. Odpowiadają: „To jest miasto, a nie las”

Dodano: 
Drift / zdjęcie ilustracyjne /
Drift / zdjęcie ilustracyjne / Źródło: Pixabay / fjord77
Pomimo społecznego oburzenia na brawurowych kierowców i zbyt szybką jazdę, w Polsce coraz częściej słyszy się o nielegalnych wyścigach i popisach na drogach oraz parkingach publicznych. „Gazeta Wyborcza” opisała problem na przykładzie mieszkańców warszawskiej Białołęki.

Jak informują dziennikarze „GW”, ogłuszający hałas to codzienność mieszkańców osiedla przy ulicy Geodezyjnej na warszawskiej Białołęce. Na tamtejszym parkingu przy sklepie sportowym Decathlon organizowane są nielegalne imprezy drifterów. Zdarza im się nie tylko zdzierać opony podczas kontrolowanych ślizgów, ale i specjalnie podpalać gumę, by efekt dymu lepiej było widać na nagraniach.

Drift i nielegalny wyścigi w Warszawie

„Wyborcza” wspomniała też o nielegalnych rajdach po ulicach Warszawy. Jako lokalizacje takich wydarzeń wymieniła parking pod Leroy Merlin na Żeraniu, tunel pod Wisłostradą, parking przy terminalu Cargo na Okęciu, Centrum Handlowe al. Krakowska 61 czy parking pod Leroy Merlin w Wawrze. Zwróciła uwagę na zablokowanie ulicy Marsa pod koniec września.

Policja stara się walczyć z rosnącym trendem, wystawiając mandatu, zatrzymując kierowców i blokując tego typu imprezy. Od końca września w stolicy prowadzona jest też akcja „Ciche miasto II”. W jej ramach skontrolowano łącznie 1230 pojazdów. Wystawiono 1018 mandatów na łączną kwotę ponad 460 tys. zł. Zatrzymano 309 dowodów rejestracyjnych i 125 praw jazdy, a do sądów trafiło 21 wniosków o ukaranie.

Funkcjonariusze podkreślali jednak, że walka z nielegalnymi wyścigami jest bardzo trudna. Mówili o brakach kadrowych, dynamicznym charakterze wyścigów i zbyt łagodnych przepisach. – Nie możemy karać ludzi za to, że zbierają się na parkingu. Możemy tylko skontrolować hałas i szukać nielegalnych modyfikacji w samochodzie – wyjaśniał rzecznik KSP Robert Szumiata.

Członek Warsaw Night Racing nie widzi problemu

Z wypowiedzi przedstawicieli środowiska wynika, że nie widzą oni niczego niewłaściwego w swoim zachowaniu. Grupa Warsaw Night Racing podkreśla, że jej działalność jest legalna, a za sytuację wini m.in. policję. – Mamy wolność zgromadzeń i spotykamy się legalnie. Problem polega na tym, że nie ma w Warszawie miejsca wyznaczonego do driftingu – przekonywał rozmówca „GW” z WNR. Zapewniał, że próbowano „dogadać się” z policją.

Argumentem dla tej grupy kierowców nie jest też hałas. – Problemem są ludzie, którzy kupują mieszkania po zaniżonej cenie, z uwagi na hałas, a potem piszą petycje, że jest za głośno. To jest miasto, a nie las – mówił członek WNR. Nie widział nic złego także zablokowania ulicy Marsa, podkreślając, że doszło do tego o 1:30 w nocy. – Nie utrudniliśmy nikomu życia – zapewniał.

Drift na Białołęce. Mieszkańcy chcą rozwiązania sprawy

W sprawie wspomnianego na początku parkingu przy Decathlonie zebrał się już nieformalny okrągły stół z udziałem władz dzielnicy Białołęka, burmistrza Marek, przedstawicieli policji, straży miejskiej, GDDKiA oraz zarządcy pobliskich centrów handlowych. Obok pomysłu zamykania parkingu na noc pojawił się projekt obłożenia go tzw. ekokratką, która uniemożliwi drift.

Mieszkańcy okolicy podkreślali, że mają dość odgłosów, wydawanych przez pojazdy drifterów. Nie chcą więcej słyszeć głośnych pisków, huków i trzasków, czy nawet dodawania gazu na wysokich obrotach. Pytany o tę kwestię Decathlon nie odpowiedział dziennikarzom od razu. Nie wiadomo, czy na parkingu jest ochrona, ani czy firma jest świadoma problemu.

Czytaj też:
Nielegalny wyścig w Warszawie. Radny nie przebierał w słowach: Patusy
Czytaj też:
Policyjne statystyki dotyczące nielegalnych wyścigów. W pierwszym półroczu ponad 8,2 tys. kontroli

Opracował:
Źródło: Gazeta Wyborcza