W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie, przed którym tego dnia zaczął się proces, przesłuchał powoda i pozwanego, oddalił ich wnioski dowodowe i ogłosił datę wyroku. Adwokat powoda wniósł o uwzględnienie pozwu, w którym domaga się od b. posła PO przeprosin. Pełnomocnik Rokity chciał oddalenia pozwu. Podczas rozprawy dochodziło do licznych spięć słownych między stronami.
Informacje o tym, że Kornatowski mógł być zamieszany w ukrywanie zabójstwa Tadeusza Wądołowskiego, pojawiły się w tzw. raporcie Rokity, sprawozdaniu sejmowej komisji nadzwyczajnej do zbadania działalności MSW, działającej w latach 1989-91, która badała ok. 100 niewyjaśnionych zgonów z lat 80. Komisja wnosiła wtedy o zbadanie odpowiedzialności Kornatowskiego.
Wądołowskiego zatrzymano za kradzież kury. Zmarł w komisariacie kolejowym w Gdyni. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano "ostrą niewydolność lewokomorową". Bliscy mężczyzny twierdzili, że został przez milicję brutalnie pobity, a sprawę zatuszowano.
W marcu tego roku - krótko po awansie Kornatowskiego na szefa policji - Rokita mówił w wywiadach, że Kornatowski "spotkał się z ekspertem od sekcji zwłok i kazał mu sfabrykować dowód, że bicie nie ma związku ze śmiercią". Mówił o szefie policji, że "powinien stanąć przed sądem za pomocnictwo w zabójstwie"; nazwał go też "wyjątkowo nikczemnym prokuratorem".
W reakcji Kornatowski złożył prywatny akt oskarżenia oraz pozew o ochronę dóbr osobistych przeciw Rokicie. W pozwie domaga się on od Rokity przeprosin w mediach (m.in. TVP, TVN, Radiu Zet, Radiu Tok FM, "Dzienniku"); nie wysuwa roszczeń finansowych. Podkreślał, że ze śmiercią Wądołowskiego miał związek jedynie przez udział w oględzinach zwłok i sporządzenie notatki. "Nie prowadziłem śledztwa, nie wykonywałem żadnych czynności procesowych, ani nie podejmowałem żadnych decyzji" - zapewniał. Dodał, że zdecydował o sekcji zwłok mężczyzny; biegły zaś stwierdził, iż przyczyną śmierci był zawał serca, co potem potwierdzili kolejni biegli.
Sprawa poruszyła opinię publiczną. Premier Jarosław Kaczyński mówił, że wersja szefa policji była "bardziej prawdopodobna" niż Rokity. Szef MSWiA Janusz Kaczmarek powołał zespół do wyjaśnienia zarzutów. W czerwcu pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach wszczął formalne śledztwo w sprawie śmierci Wądołowskiego.
W poniedziałek sąd odsłuchał kilka wywiadów radiowych Rokity z marca z inkryminowanymi zwrotami.
Potem zeznawał powód, który zapewnił, że nigdy nie tuszował niczyich przestępstw i nie wpływał na treść opinii biegłego. Rokita spytał go, czy nie dziwi się, że w 1991 r. to on ponownie umorzył śledztwo w sprawie śmierci Wądołowskiego. "Jeśli to jest w aktach, to musiałem to podpisać; nie pamiętam" - odpowiedział powód. Tak samo odpowiedział, pytany czyje nazwisko figuruje w aktach prokuratury jako prowadzącego śledztwo.
Rokita zeznał, że w całej sprawie działał w interesie publicznym (gdy sąd tak uznaje, nie ma mowy o naruszeniu dóbr osobistych). Dodał, że swe słowa oparł na materiałach i wnioskach komisji, która wnosiła w 1991 r. do prokuratury, by ustalić "zakres odpowiedzialności karnej" powoda. "Ten wniosek zignorowano; w większości spraw z raportu odmawiano śledztw" - dodał Rokita. Podkreślił, że powód nie był bezstronny, bo "umarzał śledztwo w swojej sprawie". "To drastyczne nadużycie władzy, że prowadzenie śledztwa powierzono temu, kogo komisja wskazała jako winnego" - dodał.
Gdy pełnomocnik powoda mec. Marek Grądzki spytał Rokitę, skąd wie, że jego klient nakłaniał biegłego do fałszerstwa, pozwany odparł: "Bo ktoś kiedyś wymyślił logikę dwuwartościową; źródłem mojej wiedzy jest myślenie" - brzmiała odpowiedź. Rokita dodał, że w celi komisariatu krew była wszędzie, podczas gdy najpierw biegły napisał, że "otwory nosowe denata są czyste", a potem dodał, że Wądołowski musiał sam sobie stłuc nos.
"A może to wynika z niekompetencji biegłego, a nie działań mojego klienta?" - odparł adwokat. "Ale powód uzyskał od biegłego zdanie, że bicie nie miało związku ze śmiercią; tego zdania Kornatowski będzie się wstydził do końca życia i jak będzie umierał, to będzie o tym myślał" - replikował Rokita.
Kornatowski został szefem policji po tym, jak stanowisko szefa MSWiA objął Kaczmarek. Został odwołany w początkach sierpnia po złożeniu dymisji. Stało się to po tym, jak z funkcji szefa MSWiA odwołano Kaczmarka, który "znalazł się w kręgu podejrzeń" w związku z przeciekiem z akcji CBA w tzw. aferze gruntowej. Kornatowski ma zarzuty - razem z Kaczmarkiem i b. szefem PZU Jaromirem Netzlem - nakłaniania do fałszywych zeznań i utrudniania śledztwa o ten przeciek, za co grozi do 5 lat więzienia. Zarzuty dotyczą m.in. zatajenia spotkania Kaczmarka z Ryszardem Krauzem 5 lipca w hotelu Marrriott.
W końcu sierpnia prokuratura ujawniła podsłuchy obciążające Kaczmarka, Kornatowskiego i Netzla. Kornatowski, używając wulgarnych słów, namawiał w nich Netzla do fałszywych zeznań co do spotkania w Marriotcie z Kaczmarkiem - by mu zapewnić alibi. "Jedyne zło, które wynikało z moich rozmów zaprezentowanych w czasie konferencji prasowej, to są brzydkie słowa, których użyłem i za to chciałem serdecznie przeprosić wszystkie osoby, które słyszały te wypowiedzi" - komentował Kornatowski. Ubiega się on dziś o powrót do Prokuratury Krajowej (skąd odszedł do KGP).
Rokita powiedział, że "nie zamierza pełnić żadnej funkcji publicznej". "Jestem bezrobotny" - dodał.ab, ss, pap