Strajkujących policjantów do niedzieli było około 7-8 tysięcy. Jak przekazał Jacek Łukasik, przewodniczący Komitetu Protestacyjnego Policyjnej Solidarności, „od poniedziałku mocniej się ruszyło”. – Szacujemy, że jest ich już 10–12 tysięcy, a za chwilę może to urosnąć do 20 tysięcy – powiedział dziennikarzom Rzeczpospolitej.
Początkowo policyjna nieobecność miała objąć południe i północ Polski, głównie województwo śląskie i małopolskie, jednakże, jak podaje Rzeczpospolita, „rzeczywistej skali akcji nie sposób ustalić – Komenda Główna Policji przyjęła zasadę niepodawania, ile osób ostatnio poszło na L4”. Zapewnia jednocześnie, że „ciągłość służby jest zachowana”, a”protesty nie zagrożą bezpieczeństwu„.
W policji nadal brakuje rąk do pracy. Mimo podwyżek
Funkcjonariuszy jest i tak za mało. W Polsce jest około 14 tysięcy wakatów, odchodzą kolejni mundurowi. – Policjantom”się przelało”. Uciekają, bo nie da się pracować. Króluje statystyka, nierzadko mobbing i nagradzanie swoich, a nie tych, którzy wykonują ciężką pracę – stwierdził Łukasik.
Zaostrzenie protestu policjanci planują między innymi na 11 listopada, kiedy to przez Warszawę przejdzie Marsz Niepodległości. Akcja pod kryptonimem „Lucyna” była zaplanowana pomiędzy 30 października a 12 listopada.
Protest ma wymusić zmiany systemowe
Przypomnijmy, że funkcjonariusze domagają się znaczących zmian w systemie wynagrodzeń i warunkach pracy. Policjanci, reprezentowani przez związki zawodowe, żądają 15-procentowej podwyżki wynagrodzeń, podczas gdy rząd proponuje jedynie 5-procentowy wzrost, co jest zawarte w projekcie ustawy budżetowej na przyszły rok, który ma dziś pierwsze czytanie w Sejmie.
Związkowcy wskazują, że proponowane podwyżki są niewystarczające, biorąc pod uwagę inflację i rosnące koszty życia.
Czytaj też:
Policjanci będą wystawiać mniej mandatów. To element strajkuCzytaj też:
W policji będą szybsze awanse? Szykuje się zaskakująca i przełomowa zmiana