W 1958 roku w międzynarodowym konkursie na projekt upamiętnienia byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz w Oświęcimiu zwycięża praca polskiego architekta norweskiego pochodzenia, Oskara Hansena. Propozycja jest śmiała. Obóz miałby zostać dosłownie przekreślony – szerokim, betonowym pasem, wznoszącym się ponad dachami baraków, nie zważającym na ich ściany, na alejki i druty. Sama materia obozu miałaby nie być konserwowana – z czasem roztapiać się, blaknąć, pozostawić po sobie w końcu tylko anulujący ją gest.
Na fotografii lotniczej – a dziś także na Google Maps – wyglądałoby to jednoznacznie: wykreślamy Auschwitz. Nigdy więcej Holocaustu. Z perspektywy wizytujących – byłoby to miejsce zadumy nad morzem ludzkiego cierpienia. Na obrzeżach betonowej ścieżki można by zostawiać znicze i kamienie – żydowski symbol upamiętnienia, kładziony na macewach kirkutów.
Koncepcja nie przyjęła się w wielu środowiskach. Podczas ostatniej próby wypracowania kompromisu, Hansen trzasnął w końcu drzwiami. Jak przytacza w jego biografii Filip Springer, jednym z zarzutów miała być sugestia jednego z artystów, że „forma pomnika musi umożliwiać jego pomniejszenie i sprzedaż w formie pamiątek”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.