Czterej uchodźcy z Burundi we wschodniej Afryce prosili o ochronę międzynarodową na przejściu granicznym w Terespolu. W piątek 15 listopada Straż Graniczna odesłała ich jednak na Białoruś. jak przekonuje aktywistka Małgorzata Rycharska, może im teraz grozić śmierć.
Uchodźcy z Burundi zawróceni na granicy
– To 40-latek oraz dwóch jego bratanków i jeden siostrzeniec. Ci są w wieku ponad 20 lat. Są rodziną opozycyjnego generała, który – za swój sprzeciw wobec rządu oraz nielegalnie przedłużającego swoją kadencję prezydenta – odsiaduje od 2015 roku karę dożywotniego więzienia – tłumaczyła Rycharska w rozmowie z tvn24.pl.
– Przez kilka lat ukrywali się w swoim kraju, aż w końcu musieli uciekać, bo na początku 2024 roku zamordowany został członek ich rodziny – dodawała aktywistka. Początkowo mieli uciec do Rwandy, gdzie przemytnik zaoferował im lot do Białorusi. Tam odmówiono im azylu, więc stawili się na przejściu granicznym z Polską.
Z relacji aktywistki wynika, że uchodźcy mieli ze sobą kartkę z prośbą o ochronę w języku angielskim. To samo mieli sygnalizować pogranicznikom po angielsku oraz przez tłumacza. – Na nic się to zdało. Natomiast białoruscy pogranicznicy zapowiedzieli, że trafią do aresztu, a potem zostaną siłowo deportowani do Burundi. Dostali zakaz przebywania na Białorusi przez pięć lat, a w Rosji przez trzy lata – mówiła Małgorzata Rycharska.
– Jeśli zostaną deportowani, grozi im śmierć. Wysłali mi w wersji elektronicznej zdjęcia i dokumenty, które świadczą o tym, że w swoim kraju poddawani byli represjom. Trzy dni przed tym, jak pojawili się na przejściu, wysłałam te zdjęcia i dokumenty Straży Granicznej – podkreślała przedstawicielka Hope&Humanity Poland.
Straż Graniczna odpowiada aktywistce, podważa jej wersję
Rzecznik Straży granicznej kapitan Dariusz Sienicki w rozmowie z tvn24.pl zaprzeczał słowom aktywistki. – Zamierzali udać się do któregoś z krajów Europy Zachodniej. Nie wiedzieli nawet którego. Nie mieli też ze sobą żadnej kartki z informacją, że chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce – mówił o uchodźcach z Burundi.
– Gdy byli pytani, z jakiego powodu opuścili swój kraj, stwierdzili, że były to przyczyny ekonomiczne – dodawał. Skonfrontowana z tymi słowami Rycharska raz jeszcze powtórzyła swoje argumenty. – Nie mam wątpliwości, że mężczyźni ci są uchodźcami i deportacja może skończyć się ich śmiercią. Dziś jeszcze raz przyjadą na przejście graniczne w Terespolu i będą prosić o ochronę międzynarodową – zapowiedziała.
Czytaj też:
Kolejne incydenty na granicy z Białorusią. Nowy raport SGCzytaj też:
Nowy trend na granicy z Białorusią. Te raporty SG stanowią dowód